Proces karny, w którym b. ministrowi groziło do 10 lat więzienia, rozpoczął się w lutym 2017 r., a zakończył w listopadzie tego roku.

Postępowanie ma 15-letnią historię: prokuratura badała prywatyzację PZU od stycznia 2005 r. Gdy proces się rozpoczynał, sąd zapewniał, że będzie się starał, aby postępowanie toczyło się szybko, "jeśli takiego określenia można używać do sprawy, która ma 500 tomów akt". Prokuratura zawnioskowała w listopadzie o karę pozbawienia wolności w zawieszeniu i wysoką grzywnę. Obrona chciała uniewinnienia swojego klienta, a sam Wąsacz zapewniał, że prywatyzację przeprowadził "w sposób absolutnie na korzyść Skarbu Państwa".

Reklama

W poniedziałek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieście zdecydował o uniewinnieniu Wąsacza. W trwającym niemal półtorej godziny ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Marta Pilśnik wskazywała, że Wąsacz działał zgodnie z uchwałą kierunkową Rady Ministrów dotyczącą prywatyzacji PZU. Sąd nie dostrzega żadnej podstawy ani by stwierdzić, że oskarżony nie dopełnił obowiązków, ani by stwierdzić, że miał działać na szkodę interesu publicznego (...) W ocenie sądu jest oczywiste, że oskarżony działał na korzyść Skarbu Państwa - podkreśliła.

Reklama

Uzasadnienie sądu

Jak wskazywano, na to, że Wąsacz został postawiony przed sądem, złożyło się kilka czynników. Najważniejszym chyba było niezrozumienie istoty sprawy. Wydaje się sądowi, że gdyby w odbiorze społecznym było dla wszystkich jasne, że PZU było bankrutem, na skraju likwidacji i że konieczne jest wprowadzenie inwestora strategicznego do spółki (...), to pan oskarżony nigdy by nie stanął przed sądem - podkreślała sędzia.

Sąd zaznaczył ponadto, że aktu oskarżenia nie skierowano wobec żadnej z osób doradzających b. ministrowi, a ten podejmował przecież decyzje zgodne z ich rekomendacjami.

Sąd jest pod dużym wrażeniem postawy pana oskarżonego, który de facto od 20 lat odbywa już karę, chociaż nigdy nie został skazany. Bardzo duże wrażenie zrobiła pokora pana oskarżonego w oczekiwaniu na ten wyrok - podkreślała sędzia. Sąd ma nadzieję, że wyrok w tej sprawie będzie dowodem - nie tylko dla oskarżonego czy dla sądu, ale dla wszystkich osób, które zostały o coś niesłusznie oskarżone (...), że choć czasem długo przyjdzie nam czekać na sprawiedliwość, to ostatecznie ten moment nadejdzie - podsumował sąd