"Jak zobaczyłem prezesa na żywo i zaczęło to do mnie docierać, że prezydent nie żyje, ja się zupełnie rozkleiłem. Prezes trzymał się dobrze. Zaczęliśmy rozmawiać. Drugi raz się rozkleiłem, jak prezes powiedział, że o 8:20 rano dostał telefon od prezydenta - z telefonu satelitarnego, z pokładu… Prezes pytał, czy już wylądowali. Prezydent odpowiedział, że nie, że lądują za kilkanaście minut. To było - jak rozumiem - dwadzieścia kilka minut przed katastrofą. Jak to usłyszałem, to wyszedłem gdzieś tam do kuchni, żeby prezes nie widział mnie w takim stanie" - opowiada Bielan w RMF FM.

Reklama

Europoseł PiS towarzyszył Jarosławowi Kaczyńskiemu w Smoleńsku. Prezes PiS zidentyfikował tam ciało prezydenta Polski.

"Coś przerażającego. Nikt, kto nie widział miejsca katastrofy lotniczej, tego nie zrozumie. To jest szokujący widok, bo są części garderoby, biżuterii nawet, ślady krwi. Ciał już nie było, ale były ślady krwi. Widziałem zwisający z kadłuba żakiet naszej koleżanki klubowej. Taki bardzo charakterystyczny, który często komentowaliśmy" - mówi Bielan.

"Najgorsze że 500-800 metrów do pasa startowego, czyli nie gdzieś bardzo daleko. Człowiek widzi, że niewiele zabrakło, żeby mogli lądować w miarę bezpiecznie. Wszystkich nas to poruszyło. Joachim Brudziński, który jest góralem z Nowego Sącza, kompletnie się rozpłakał. Później nas przyprowadzono do ciał. Jarosław Kaczyński jako najbliższy krewny prezydenta został poproszony o identyfikację. Ja widziałem to z odległości kilku metrów. Prezes był bezpośrednio przy panu prezydencie, ale to był oczywiście widok szokujący. Nie będę go opisywał. Leżały trzy ciała: pana prezydenta Kaczyńskiego, pana prezydenta Kaczorowskiego i wicemarszałka Senatu Krzysia Putry. No jak zobaczyliśmy te ciała naszych kolegów przykryte… Ludzi, z którymi jeszcze niedawno rozmawialiśmy, bo ja z Krzysiem Putrą widziałem się w gabinecie w czwartek przed wizytą u pana prezydenta, bo cały wieczór spędziłem u prezydenta. Więc to był szokujący widok i prezesa też poruszył. Później prezes Jarosław Kaczyński musiał podjąć ileś tam decyzji takich technicznych, formalnych. Był w kontakcie też z inną częścią rodziny. Ale później zaczął się powrót, więc on się odbywał w ciszy. Zespół był poruszony i wszyscy się martwiliśmy o to, co będzie w nocy, kiedy człowiek zostanie sam na sam z myślami, te wszystkie obrazy przywołyuje Mam nadzieję, że prezes Kaczyński tę noc przetrwał w miarę dobrze" - relacjonuje Bielan.

Reklama

Europoseł ujawnił, że matka prezydenta jeszcze nie wie o tragedii.

"Nie powiedziano jeszcze, żeby nie zaszkodzić jej zdrowiu. Jarosław Kaczyński bardzo się tym przejmował też, dlatego nie zostaliśmy na noc w Smoleńsku, żeby wrócić, żeby prezes mógł "jak gdyby nigdy nic" odwiedzić szpital i żeby mama się nie niepokoiła. Podziwiam tego człowieka. Patrzyłem cały czas na niego, zerkałem, tak żeby oczywiście nie widział, nie czuł jakiejś presji. Ale trzymał się znacznie lepiej ode mnie i wiele osób pocieszał. Straszne chwile dla niego" - powiedział Bielan.

"Zupełnie do mnie nie dociera, że z prezydentem już się nie spotkam... Nie jestem w stanie się z tym pogodzić..." - dodał europoseł PiS.