To właśnie Radosław Sikorski był pierwszym politykiem w kraju, który dowiedział się o wypadku w Rosji. "Sobota rano dostaję telefon od dyrektora departamentu (Wschód), rozmiary katastrofy nie były jasne" - relacjonował szef MSZ. Wspominał, że pierwsza informacja mówiła, że samolot się rozbił, ale nie było wybuchu.
"I teraz dylemat: czy po takiej jednoźródłowej informacji stawiać w stan kryzysu całe państwo. Wysłałem pierwszego sms-a do premiera i zadzwoniłem do ambasadora" - mówił Sikorski. Najpóźniej kilkanaście minut później ambasador na własne oczy zobaczył wrak. Wtedy nikt nie miał już żadnych wątpliwości co do skali tragedii.
Sikorski zadzwonił wtedy do premiera i do marszałka Sejmu. "W trzeciej kolejności chciałem zadzwonić do ministra Stasiaka, ale on już nie odebrał... No i do Jarosława Kaczyńskiego" - relacjonował szef MSZ. "Powiedziałem, że mam straszną informację, że doszło do tragicznego wypadku, i że niestety ze słów ambasadora, który jest na miejscu i ogląda wrak można wywnioskować, że nikt nie przeżył" - tłumaczył Sikorski.
Reakcja Jarosława Kaczyńskiego - według relacji Sikorskiego - była spokojna, ale "czuć było emocje po drugiej stronie". "Musiałem mu zakomunikować, coś co było straszną wiadomością dla mnie. Tym bardziej dla niego" - dodał Sikorski.