Jego celem jest odbudowa latającego w barwach Dywizjonu 303 myśliwca Supermarine Spitfire P8331 "Sumatra", w którym 27 czerwca 1941 r. zginął zestrzelony nad Coquelles we Francji dowódca 1 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego major Piotr Łaguna. W kwietniu 2020 r. Laguna’s Spitfire Legacy – powołana do tego organizacja charytatywna – uzyskała od brytyjskiego Urzędu Lotnictwa Cywilnego (CAA) zgodę na rekonstrukcję i ponowne zarejestrowanie samolotu.
"Ostatnim pilotem był major Łaguna"
Ostatnim pilotem tego samolotu był major Piotr Łaguna, stąd nazwa projektu, ale tak naprawdę używamy jego nazwiska, by opowiedzieć historię wszystkich 18 tys. członków Polskich Sił Powietrznych, tych niesamowitych pilotów, ale także mechaników i personelu naziemnego. Bez umiejętności wojskowych polskich pilotów myśliwców i bombowców bitwa o Wielką Brytanię mogła się zakończyć inaczej i wynik wojny mógł być inni – mówi w rozmowie z PAP Booth.
Booth – były komandos Royal Marines, obecnie pracujący jako manager w firmie produkującej sprzęt medyczny – nie ma ani polskich korzeni, ani żadnych rodzinnych związków z Polską, a jeszcze kilka lat temu jego wiedza na temat polskich lotników w Wielkiej Brytanii ograniczała się do ogólnie znanych, podstawowych faktów. To, że zaczął badać historię polskiego Dywizjonu 303, w tym w szczególności Spitfire’a P8331 było dziełem przypadku. Jak wyjaśnia, w październiku 2016 r. miał okazję przelecieć się zabytkowym Spitfire’em, a czekając na lot zauważył stolik wykonany z silnika Rolls-Royce Griffon, który był używany w późniejszych wersjach tego samolotu. I zapragnął mieć podobny.
Spędziłem prawie dwa lata szukając takiego silnika, a gdy znalazłem i kupiłem na eBay starszy model – Rolls-Royce Merlin - chciałem się czegoś dowiedzieć na temat tego konkretnego egzemplarza. Wiadomo było, że Spitfire, z którego pochodził ten silnik, został odnaleziony we Francji w 1986 r., był zestrzelony w 1941 r., a pilotem był Polak Piotr Łaguna. Chciałem się czegoś więcej dowiedzieć, więc zacząłem niemal detektywistyczne poszukiwania, aby wyjaśnić jaka była historia tego samolotu, tego dywizjonu, tego człowieka. Wtedy nie wiedziałem nic na temat żadnego z tych punktów – opowiada Booth.
"To jest unikat"
W wolnym czasie zbierałem informacje z ministerstwa obrony, z archiwów narodowych, od różnych historyków i przez następne dwa lata odtworzyłem całą historię tego samolotu. Udało się ustalić każdy dzień jego lotów, każdy pojedynczy lot, który wykonał i nazwisko każdego pilota, który nim latał podczas każdej z tych misji, to, które samoloty wroga zniszczył, które prawdopodobnie zniszczył, a które uszkodził. Samolot zresztą sam w sobie jest niesamowity, bo to Spitfire F Mk IIB, a na świecie pozostały jeszcze tylko dwa takie, więc jest to unikat – podkreśla.
Booth mówi, że w czasie tych jego poszukiwań – w czasie których odnalazł m.in. mieszkających w Australii krewnych Piotra Łaguny – jego detektywistyczna pasja zaczęła się krystalizować w projekt nazwany Laguna’s Spitfire Legacy. Na początku miał on charakter przede wszystkim edukacyjny – Booth i jego zespół prezentuje części samolotu i pamiątki na temat polskich lotników podczas pokazów lotniczych, Dni Polskiego Dziedzictwa w Wielkiej Brytanii czy podobnych imprez.
Uważam, że historia tych polskich lotników powinna być opowiadana we współczesnej Wielkiej Brytanii. Dzięki temu Spitfire’owi możemy przedstawiać szerszą historię, inspirować młode pokolenie – mówię tu o dzieciach Polaków, którzy przybyli 15-20 lat temu – by byli dumni ze swoich przodków, z ich kultury, historii, mieli poczucie, że ona jest też częścią brytyjskiej historii – wyjaśnia.
Bitwa o Wielką Brytanię? "W szkołach ten temat jest ledwie poruszany"
Inicjator projektu Laguna’s Spitfire Legacy jest zdania, że współczesne młode pokolenie Brytyjczyków zbyt mało wie nie tylko na temat wkładu polskich lotników w II wojnę światową, ale nawet na temat bitwy o Wielką Brytanię. W szkołach ten temat jest ledwie poruszany, bez wdawania się w szczegóły, nawet jeśli chodzi o brytyjskie dywizjony, więc sądzę, że ich wiedza jest na takim minimalnym poziomie. Moje pokolenie ma znacznie większą, bo z jednej strony słuchało opowieści od swoich dziadków, którzy walczyli w wojnie, a z drugiej strony w czasach mojego dzieciństwa, pod koniec lat 70. i na początku 80. było mnóstwo filmów wojennych, w których piloci byli bohaterami. Jeśli chodzi i młodsze pokolenie, jest inaczej – i o ile rodzice nie zaszczepiają takich zainteresowań, to tej wiedzy brakuje" – mówi.
Ale dodaje, że spotkania, które prowadzi pokazują, że wystarczy tylko pobudzić zainteresowanie tematem. Jeśli zaczniesz rozmawiać z ludźmi, zainteresowanie jest ogromne. Więc odpowiadając na pytanie, czy wśród przeciętnych Brytyjczyków jest wiedza na ten temat – nie bardzo, ale jest pragnienie wiedzy. Gdy ludzie zobaczą co robimy, są naprawdę oszołomieni tymi historiami o polskich lotnikach i ich niesamowitymi umiejętnościach. I oczywiście pomaga też fakt, że mieli oni sławę dżentelmenów, którzy oczarowywali kobiety i zachowywali się rycersko w każdej sytuacji – mówi Booth. Wskazuje też, że w rozbudzeniu zainteresowania tematem i we wzroście wiedzy na temat polskiego udziału pomogły dwa filmy, które pojawiły się w ostatnich latach – "Hurricane" (w Polsce wyświetlany pod tytułem "303. Bitwa o Anglię") i "Dywizjon 303. Historia prawdziwa".
Booth zaznacza, że zupełnie inny poziom wiedzy mają ludzie, z którymi rozmawia podczas pokazów lotniczych, bo tam zdecydowana większość to pasjonaci lotnictwa lub historii. Niemal wszyscy, którzy podczas pokazów lotniczych podchodzą do naszego stoiska, w pierwszym zdaniu mówią, jak fantastycznymi pilotami byli Polacy, a w drugim – jak źle potraktowani zostali po jej zakończeniu. Nie możemy zmienić historii, ale tym, co możemy zrobić jest celebrowanie tego, co było dobre, a także pilnowanie tego, by przyszłe pokolenia pamiętały o tym poświęceniu. Ale też publiczność na pokazach lotniczych nie jest tą, do której chcemy dotrzeć. Bo przede wszystkim chcemy dotrzeć do tych, którzy nie znają tej historii, a powinni ją znać. A w szczególności chcemy dotrzeć do tego nowego pokolenia anglo-polskich dzieci, by były z tego dumne i one dalej to przekazywały – wyjaśnia.
Równocześnie z rozwojem edukacyjnego aspektu Laguna’s Spitfire Legacy Booth, mający wówczas tylko silnik Spitfire’a, zaczął myśleć o odbudowie samolotu. Z czasem udało mu się pozyskać wszystkie zachowane części z P8331 – znajdujące się przeważnie we Francji – co w połączeniu z zebraną jego historią pozwoliło złożyć wspomniany wniosek do Urzędu Lotnictwa Cywilnego o zgodę na obudowę i ponowną rejestrację.
Koszt rekonstrukcji - 3 miliony funtów
Jak mówi, plan jest taki, by rekonstrukcja samolotu rozpoczęła się w przyszłym roku. Chciałby, aby jej koszt – szacowany na ok. 3 miliony funtów – w równych częściach pokryli sponsorzy brytyjscy i polscy, co podkreśliłoby partnerstwo obu krajów. Główny sponsor brytyjski już jest, natomiast z potencjalnym polskim prowadzone są rozmowy. Booth zapowiada, że gdy rekonstrukcja samolotu zostanie ukończona, zamierza go podarować jakiejś organizacji zajmującej się lotami samolotów historycznych, mającej szerszy zasięg niż Laguna’s Spitfire Legacy, gdzie cały ośmioosobowy zespół – z czego większość to członkowie jego rodziny - robi wszystko w swoim wolnym czasie i zupełnie na zasadzie wolontariatu.
Według jego planu, odbudowany P8331 zacząłby latać w roku 2025, kiedy przypada 85. rocznica bitwy o Wielką Brytanię i 80. rocznica zakończenia II wojny światowej. Booth chciałby również, aby latający już samolot co drugi rok był w Polsce – a także, by nauczyli się na nim latać polscy piloci wojskowi. "Byłoby wspaniale, gdyby Spitfire trafił do Polski, ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby w Polsce polskim Spitfire’em latał polski pilot, a nie brytyjski. Jedynym celem dla mnie i dla mojego zespołu, całego tego projektu jest to, by przekazać z powrotem coś wartościowego światu, a w szczególności Polakom, by mieli poczucie, że nie zapomnieliśmy i zawsze będziemy pamiętać poświęcenie polskich lotników" – wyjaśnia twórca Laguna’s Spitfire Legacy.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński