Zawsze uważałem Anglików za dziwaków. Nie dlatego, że samochody prowadzi tam pasażer, a oni wolą się poparzyć, zamiast zamontować jeden kran z ciepłą i zimną wodą. Oglądali państwo kiedyś ich wiadomości telewizyjne? Okazuje się, że Angole przez trzy dni roztrząsają w nich wyniki testów dla szóstoklasistów. Albo Japończycy, wiadomo, jeszcze bardziej stuknięci, i to nie tylko dlatego, że zamiast karpia usmażyć, wsuwają go na surowo i potem ich sushi. Otóż tam głównym tematem gorących sporów i przedmiotem ostatniej kampanii wyborczej była… prywatyzacja poczty.
Przykłady światowego popaprania można mnożyć. Dlaczegóż oni nie biorą przykładu z nas? U nas polityka polega na tym, że w studiu telewizyjnym zgromadzi się Pitera, Gosiewski i Napieralski. Prowadzący zdąży powiedzieć "dzień dobry", a potem może spokojnie iść odebrać dziecko z przedszkola. Goście wszystko załatwią: powrzeszczą, pokłócą się na temat dnia, fachowo skomentują wybuch metanu w Hondurasie, dziwne zachowanie duńskich waleni i polskich polityków. A jeśli do studia zaprosi się Kurskiego i Niesiołowskiego, rękoczyny i widok poprzegryzanych tchawic gratis. To jest dopiero polityka! To są spory! Nie to co nudy o szóstoklasistach czy poczcie.
Wyższość polityków polskich nad resztą świata jest niepodważalna. Tamci wypowiadają się tylko na temat, na którym się znają, a wraz z nimi spiera się o to cały kraj. Nasi znają się na wszystkim, więc dyskutują, jakim potworem jest Kaczyński i jakim zwierzęciem Tuskowi z oczu patrzy. W Anglii głos w sprawie testów (które wypadły słabiuteńko), prócz specjalistów, zabrali minister oświaty, jego odpowiednik w gabinecie cieni i sam premier (z liderem opozycji). A szkoły będą tematem przyszłej kampanii wyborczej. U nas byłby to dół szóstej strony w gazecie.
Polskie wydanie polityki, którą od lat uprawia się w studiach telewizji informacyjnych (bo przecież nie w Sejmie!), wynika z niskich budżetów tychże telewizji. Ich ramówka to radio w telewizji - nieustanne transmisje z kłótni polityków i dziennikarzy! Zero reportaży, filmów ze świata, korespondencji. A przecież gdyby TVN24 miała więcej pieniędzy, zamiast "24 godziny" (które powinno zmienić nazwę na "24 polityków") wysłałaby dziennikarzy w świat i mielibyśmy serię programów o tym, jak dobrze, gdy geje żyją razem. A TVP Info zamiast "Forum" pokazałaby reportaż o misjonarzach w Kongu. Byłoby ciekawiej, a polityka zyskałaby na merytoryczności.
Ba, tylko skąd wziąć na to kasę? To akurat proste - z abonamentu. Zamiast dawać na gwiazdy na lodzie, zapłaćmy za bilety lotnicze dla reporterów. Wszyscy będą zachwyceni: oni sobie polatają, nasza polityka zmądrzeje, a i linie lotnicze zarobią.