Niestety po pierwszych reakcjach przedstawicieli tego środowiska, można mieć co do tego wątpliwości, sprawiają bowiem wrażenie, że to Kościół katolicki powrócił do bractwa, a nie odwrotnie.

Bezpośrednim powodem ekskomuniki było wyświęcenie tych czterech biskupów w 1988 r. przez abp. Marcela Lefebvre'a bez papieskiego upoważnienia. Akt ten był końcowym momentem głębokiego sporu co do koncepcji Kościoła. Lefebryści m.in. kwestionowali postanowienia Soboru Watkańskiego II, nie zgadzali się na odprawianie Mszy według nowej liturgii, kwestionowali potrzebę dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego. Liderem tego nurtu był abp Lefebvre, który ludzi podzielających takie poglądy skupił w 1970 r. w Bractwie św. Piusa X.

Reklama

Benedykt XVI miał poważne argumenty, aby zdjąć ekskomunikę z czterech biskupów. Decyzja ta otwiera drogę do powrotu na łono Kościoła zwykłych kapłanów bractwa, a w ślad za nimi wiernych, których liczbę szacuje się na 200 tys. Papież szeroko otworzył drzwi do przezwyciężenia ostatniej schizmy w Kościele. Warto zwrócić uwagę, że zdjęcie ekskomuniki nastapiło w czasie, gdy Kościół obchodzi Tydzień Powszechnych modlitw o jedność Kościoła. Jeśli katolicy wkładają tak wiele wysiłku w proces jedności z innymi wyznaniami chrześcijańskimi, czy religiami, dlaczego papież miałby się wahać przed krokiem ku jedności z lefebrystami, gdy ci o to proszą i deklarują wierność nauczaniu Kościoła?

Decyzja Benedykta XVI wywołała powszechną krytykę. Komentatorzy uważają, że pojednanie z lefebrystami oznacza zakńczenie dialogu z innymi wyznaniami chrześcijańskimi i żydami, któremu lefebryści otwarcie się przeciwstawiają. Na potwierdzenie przypominają, że jeden z uwolnionych od ekskomuniki biskupów Richard Willamson neguje istnienie komór gazowych w Auschwitz i z tego powodu toczy się przeciwko niemu śledztwo. Przedstawiciele Watykanu bronią decyzji papieża – podkreślają, że negowanie holocaustu nie ma nic wspólnego z Kościołem katolickim.

Gest papieża najlepiej mogą jednak obronić sami lefebryści, obalając głosy krytyczne realną postawą wierną nauczaniu Kościoła, także otwartością na dialog.

Tylko czy rzeczywiście w pełni zaakceptowali współczesne nauczanie Kościoła, czy też będą nadal starali się realizować swoją wizję katolicyzmu, tyle, że teraz już jako jego pełnoprawni członkowie? Co prawda zdjęcie ekskomuniki nastąpiło na prośbę obecnego przełożonego Bractwa bp Bernarda Fellaya, który zadeklarował „akceptujemy jego [Kościoła] nauczanie w synowskim duchu”, ale jednocześnie w liście do członków wspólnoty mówił o „pewnych zastrzeżeniach” i „trwaniu przy linii abp Mercela Lefebvre'a”. A przełożony Bractwa w Polsce – ks. Karol Stehlin wprost twierdzi, że lefebryzm z jego powrotem do tradycji i postulatami rewizji ustaleń Soboru II ma być sposobem na przezwyciężenie kryzysu, w jakim znalazł się dzisiejszy Kościół.

Szkoda, że nie dostrzega, że właśnie lefebryści byli jednym z elementów tego krzysysu. Jeśli wracają do Kościoła, aby w nim realizować swoje wizje sprzeczne z jego nauczaniem, to krytycy papieża będą mieli rację.