Marian Krzaklewski na listach wyborczych Platformy Obywatelskiej to wybór ciekawy i mądry. Mądry w tym sensie, że pokazuje, jak szerokim spektrum dysponuje Platforma. I jeśli stanowi to jakiś kłopot, to głównie dla przeciwnika, któremu trudno jest ją skutecznie atakować. Platforma, co jest zabawnym paradoksem, stała się - można powiedzieć - partią wszechpolską albo rodzajem znanego z czasów PRL Frontu Jedności Narodu. Wszyscy byli wtedy za pokojem rozwojem, demokracją itp. Dzisiaj również wszyscy chcą, by Polacy kochali z wzajemnością Pana Boga, byli szczęśliwi, byli bogaci i mieli Euro. Platforma wydaje się właśnie być partią wszystkich. Formacją, która będzie chce mieć wszystkich wokół siebie, a przede wszystkim będzie miała wszystko w swoich rękach, czyli pełnię władzy.

Reklama

>>> Mistewicz: Platforma staje się partią multiideową

PO jawi się jako partia wszechpolska, bo poza przekonaniami skrajnie ksenofobicznymi lub skrajnie lewicowymi, nie ma w jej spektrum poglądów, których nie moglibyśmy w niej znaleźć. Nie wyznaczyła ona dla siebie dotąd czytelnej granicy ideowej, bo nie posiada w istocie żadnego silnego komponentu ideowego, który nadawałby jej bardzo jasną tożsamość. Jest formacją lekką ideowo. Wbrew powszechnie funkcjonującemu schematowi Platforma nie jest również partią liberalną. W jej szeregach są oczywiście ludzie o liberalnych korzeniach, z samego założenia natomiast PO została w ten sposób skonstruowana, by nikt nie mógł się w niej czuć a priori odrzucony. Jej główną formułą jest rozmywanie różnic. Dotyczy to zarówno ludzi, którzy opowiadają się za zapłodnieniem in vitro, jak i ich przeciwników, zwolenników i przeciwników eutanazji. Również z czysto ludzkiego punktu widzenia człowiek, który partii da jakieś istotne atuty z racji swoich kompetencji, wiedzy, doświadczenia czy nazwiska, może się w niej znaleźć.

PO nie stawia w związku z tym wymagań nie do pokonania, z góry nikogo nie odrzuca, dlatego potrafi wchłonąć centrolewicę, jak również jakieś elementy myślenia prawicowego i populizmu. Bardzo świadomie tworzy się atmosferę, którą przed wojną Karol Irzykowski określił mianem terroru bezideowości. Dlatego w tej perspektywie posiadanie jakichś wyrazistych poglądów jest tam po prostu niegrzeczne, ba, źle widziane.

Reklama

Jedynym, co realnie Platformę spaja, to szef partii i dwaj czy trzej liderzy, tworzący jakąkolwiek tożsamość tego ugrupowania i będący jego prawdziwymi zwornikami. Oni decydują, co wypada akurat myśleć i co robić. Reszta jest płynna i zmienna.