>>> Żona Palikota: Nie mogę tknąć jego wina

ANNA WOJCIECHOWSKA: Jak nazwać faceta, który za to, że była żona śmie coś powiedzieć na jego temat, odcina jej prąd i gaz?

Reklama

JANUSZ PALIKOT: (śmiech) Nie dam się sprowokować na temat mojej byłej żony. Odpowiem tylko, żeby było jasne: ja przekazałem moim synom, dwa lata temu Emilowi, a teraz Olkowi, prawa do Jabłonnej o wartości minimum 5 mln zł. Więc niech pani mi nie mówi o rachunku za prąd. Skutkiem tego, że ja nie jestem już właścicielem tej posiadłości, nie może być to, że licznik jest na mnie.

Jasne. Tylko dziwne, że - jak twierdzi pana była żona w wywiadzie dla DZIENNIKA - odciął pan prąd akurat dzień po tym, jak udzieliła krytycznej wypowiedzi na pana temat.

Po prostu w lutym Aleksander Palikot skończył 18 lat i w ostatnich dniach przekazałem mu jego prawa. Nie jestem już współwłaścicielem Jabłonnej. Posiadłość należy w 50 proc. do mojej żony, w 25 proc. do Emila i 25 proc. do Olka. Z tego powodu nie mogę być właścicielem liczników. Poza tym ja nawet nie mogę odłączyć prądu, to robi zakład energetyczny. Więc to, co mówi moja była żona, jest manipulacją. To jest naprawdę ohydne.

Reklama

Chce pan powiedzieć, że to przypadek, że dzień po udzieleniu wypowiedzi dla gazety żona zastaje w drzwiach karteczkę o wypowiedzeniu przez pana umowy na prąd i gaz.

Ręce i nogi opadają. Ja żadnych karteczek nie zostawiłem! Nic nie zanosiłem tam, w ogóle tam nie zachodziłem. To zrobił zakład energetyczny. Co więcej, to ja, mimo że sąd mi nie nakazał, od 2002 roku płaciłem do teraz wszystkie rachunku za Jabłonną, choć tam nie mieszkałem. Robienie sprawy o parę tysięcy złotych, kiedy ja przekazuję właśnie kilka milionów, o czym moja była żona doskonale wie, to poziom manipulacji niewiarygodny!

Reklama

Niech pan przyzna. Mści się pan na niej bo mówi, że ukrywa pan majątek?

Chyba pani żartuje! A skądże, to nie ma żadnego związku. Ja w ogóle nie interesuje się już, co mówi moja żona. Nie słucham, bo nie chcę się tym zatruwać. Od 2002 roku do teraz płaciłem wszystkie rachunki za Jabłonną z własnej woli, sąd mi nie nakazał. Obecnie przekazuje 5 mln zł moim synom, a pani pyta o jeden rachunek i jest oburzona! Proszę o minimum przyzwoitości. Doszliście do kompletnej kompromitacji! To mnie żenuje.

Trudno się nie zgodzić, że wszystko to brzmi żenująco. Tylko kto tu jest żenujący? Była żona twierdzi np., że owszem pozwolił pana jej mieszkać w Jabłonnej, ale ustalił regulamin, zgodnie z którym np. musi podcinać bukszpan.

To jest właśnie żenujący poziom dyskusji! Ja nie jestem już współwłaścicielem Jabłonny, więc co ja mogę ustalać?! Przycina, nie przycina? Pewnie przycina. Jak się ma 10 hektarów ogrodu w stylu francuskim to trzeba.

I trzeba przy rozdziale majątku na złość nie dać jej pamiątkowej krajalnicy z Toskanii?

Ja zaakceptowałem podział majątku łącznie z tym, że ona używa wszystkich dzieł sztuki, ja się wyprowadzam, nie mam, gdzie mieszkać, wynajmuje mieszkanie. I pani uważa, że ja w tej sytuacji bym się bawił w jakąś krajalnice?! To nie jest śmieszne!

Z pewnością nie jest. Ale nie mówił pan o żenadzie, kiedy tabloidy pisały o pana rozwodzie i podziale majątku, tyle, że śmiejąc się z pana byłej żony. Teraz, kiedy ona opowiada jak było, boli?

Ja nie słucham, co ona mówi, żeby się nie truć. Ona ciągnie temat Jabłonnej, żeby móc w ten sposób funkcjonować. To jest tym bardziej żenujące, że przecież ona nie mieszka tam sama, z jakimś partnerem, ma nową rodzinę. Ale to jest już ostatnia moja wypowiedź na temat byłej żony. Musi być moment, kiedy to się kończy, bo są dzieci, które to czytają i widzą absurd tego magla. Nie chcę tego dalej komentować. Nie mam sobie nic do zarzucenia.

A wynajmowanie PR-owców do rozgrywania rozwodu? Sam miał pan zasugerować to w rozmowie ze swoją żoną.

To nieprawda! Rozmowy, o której mówi, w ogóle nie było! Absurd! Ja wiem, jak trudno w to uwierzyć, jak człowiek buduje taką pozycję jak ja bez PR-owców, ale trudno. Tak jest.

Swoją pozycję budował pan dzięki pieniądzom, sponsorując ze wspólnego majątku również Platformę - twierdzi pana była żona.

Oświadczam kategorycznie, że zanim wstąpiłem do PO, byłem rozwiedziony i była decyzja sądu o podziale majątku, od której żona się nie odwołała. Teraz po wielu latach za namową Giertycha próbuje rozpocząć postępowanie o dodatkowy podział majątku. Sąd oddala ich wnioski. Więc Giertych wymyśla kolejne sprawy. To takie ruchy PR-owskie mojej żony i Giertycha.

Coś pana musiało mocno zaboleć w tym wywiadzie. Zwykle taki pewny siebie, dziś strasznie pan krzyczy.

Bo są jakieś granice śmieszności! Jak słucham tego, co ona mówi, to zaczynam myśleć, że naprawdę ma ambicje polityczne. Pewnie wkrótce wystartuje z jakieś listy Giertycha.

Ale skoro konfabuluje we wszystkim, dlaczego nie pozwie pan jej do sądu?

Szkoda dzieci po prostu. I tyle.