Bank Światowy ogłosił prognozy gospodarcze dla Rosji. Marne. Złe to wieści dla Moskwy, pokój społeczny w tym kraju zasadza się bowiem na niepisanej umowie - naród popiera władzę w zamian za względny dobrobyt. Kreml nie jest już w stanie wywiązać się ze swojej części układu, społeczeństwo może więc uznać, że i jego nie obowiązują dawne ustalenia.
Niełatwo opisać ustrój i podstawy dzisiejszego państwa rosyjskiego. Kilka wyznaczników jest jednak oczywistych. Na pierwszym miejscu plasuje się wysoki dochód ze sprzedaży surowców, głównie ropy i gazu, z którego finansowano wzrost poziomu życia. W dalszej kolejności idą: retoryka imperialna, idealizowanie drugiej wojny światowej, prawosławie, nacjonalizm i kult jednostki (Putina).
Wszystkie te elementy są budulcem współczesnej Rosji, ale jej cementem pozostają pieniądze z surowców. Bez nich nie da się utrzymać pokoju społecznego, choćby Putin i Miedwiediew codziennie padali na twarz w cerkwi i grozili światu represjami, kiedy Matka Ruś poczuje się ugodzona przez kogoś w swojej dumie.
PKB państwa, które rozwijało się w tempie 8-10 procent rocznie, spadnie w tym roku - zdaniem Banku - do poziomu minus 4,7 procent. Kiedy dodamy do tego zmniejszenie produkcji, kryzys eksportu oraz kurczenie się rezerw walutowych, które mogą wyczerpać się już w 2010 roku, mamy obraz państwa w rozkładzie. Niewiele lepsze parametry odnotowują wprawdzie także kraje zachodnie - w Niemczech eksport spadł o 25 pocent - ale w przeciwieństwie do niej, są to organizmy stabilne społecznie, o zróżnicowanej gospodarce. Wychodzą w tym miejscu fundamentalne błędy popełnione przez ekipę Putina. Zamiast inwestować nadwyżki ze sprzedaży surowców w dywersyfikację gospodarki i rozwój nowoczesnych gałęzi przemysłu, pozwoliła transferować je za granicę na bezpieczne konta. Więcej, sama z werwą uczestniczyła w tym procederze.
Kryzys usuwa spod nóg Kremla grunt, na którym jest oparta jego władza. Niestety, struktury opozycyjne są zbyt słabe, by zastąpić układ putinowsko-miedwiediewowski. Gdyby ów fundament runął, nie nastanie wyczekiwana przez nas demokracja, ale chaos i bezpardonowa walka o władzę wewnątrz kremlowskiej elity. Na wschodzie prawdziwy kryzys dopiero się zaczyna.