Politycy są obrażalscy, egocentryczni. NIe patrzą na politykę z punktu widzenia interesu Polski. Konflikt między Ludwikiem Dornem a Jarosławem Kaczyńskim to idealny przykład na to, że w polityce istnieje efekt śnieżnej kuli. Podobnie było z Markiem Jurkiem. Chodziłem do niego prosić, żeby się uspokoił. Niestety, gdy Marek Jurek wychodził do dziennikarzy i mówił "A", to na następnej konferencji musiał już pójść krok dalej. W ten sposób musiało dojść do rozłamu. Taka jest logika działań politycznych, które z kolei są silnie związane z mediami.

Reklama

Inna sprawa, że trudno gasić pożar w sytuacji, gdy mamy taką jawność życia publicznego. Gdyby panowie usiedli i na trzeźwo, czyli bez emocji, jeszcze raz wszystko przemyśleli, to nie trafiliby do sądu. Powinni wrzucić na luz, zrobić sobie urlop od mediów i lansowania się. To poprawiłoby racjonalność ich działań.

W zamian mamy takie zachowanie, że jeden z drugim sobie ręki nie podali. To było zupełnie niepotrzebne. Mnie też Jarosław do dziś ręki podać nie chce. Ten gest ma dla niego olbrzymie znaczenie.

Ludwik Dorn został obrażony w sprawach intymnych. Zresztą zarzuty Kaczyńskiego nie były prawdziwe. Bo nie on jest od oceniania, czy płacone przez kogoś alimenty są odpowiedniej wysokości. To problem sędziego, a nie partyjnego kolegi. Co innego, gdyby Ludwik w ogóle nie płacił. Ale tak nie było.

Reklama

Politycy powinni podawać sobie ręce, pozdrawiać na korytarzu. Tak robią i "komuchy", i "solidaruchy". Ale nie dlatego, że mają krótką pamięć, tylko dlatego, żebyśmy z czasem się w tym Sejmie nie pozagryzali. Wielu doświadczonych polityków mówiło mi, że parlamenty i koalicje nigdy nie wykładały się na poważnych sprawach, ale zawsze na głupotach.