Chodziło o mianowanie na wiceszefa kadr w ministerstwie Leszka Pruskiego. Prokurator ten sprowadzony z Wrocławia miał dwa grzechy, które winny bez dyskwalifikować jako kandydata na tak wysokie stanowisko.

Po pierwsze w stanie wojennym był gorliwym prokuratorem, który w trybie doraźnym oskarżał działaczy podziemnej "Solidarności". Po wtóre winien być odrzucony na pniu za zbyt wielki pociąg do kieliszka. Co najmniej dwa kompromitujące ekscesy pijackie zostały na trwale zapisane w jego prokuratorskim dorobku. Jeden w kraju, drugi za granicą. Pierwszy pod koniec lat 90. we Wrocławiu. Drugi na początku naszego wieku podczas szkolenia polskich prokuratorów we Francji.

Reklama

Czuma poważnie potraktował krytykę medialną i jak wieść niesie, odwołał Pruskiego. Tym samym zdjął z siebie odium powtarzania fatalnych dla piaru kroków PiS. W ekipie PiS stanowisko wiceministra sprawiedliwości dostał sędzia Andrzej Kryże, który również w stanie wojennym ferował wyroki za działalność opozycyjną. Uzasadnienie w każdym wypadku - i PiS, i PO - brzmiało tak samo: "No tak, ma drobiazgi na sumieniu, ale to świetny, doświadczony fachowiec".

Dobrze się więc stało, że Czuma pozbył się "fachowca", zanim ten zdążył rozłożyć na biurku ministerialnym swoje wrocławskie nawyki i koneksje.

Z przykrością muszę jednak powiedzieć, że odwołanie Pruskiego nie uwalnia Andrzeja Czumy od innego, poważniejszego uwikłania, jakie pozostaje. Chodzi o pełną dyspozycyjność wobec wiceszefa rządu Grzegorza Schetyny, również wrocławianina. Polityka kadrowa wicepremiera Schetyny na tyle jest przejrzysta, iż można powiedzieć, że graniczy z arogancją. Wszyscy w PO wiedzą, co się dzieje, "co Grześ robi", ale nikt nie śmie nawet zaszemrać. A Schetyna wpycha, gdzie tylko może ludzi z Dolnego Śląska. Swoich pretorianów. W Ministerstwie Sprawiedliwości jest nim Edward Zalewski, nowo mianowany prokurator krajowy. To on był protektorem swego kolegi z Wrocławia Tomasza Pruskiego. To, że Pruski ze względu na haniebną przeszłość "poległ", nie zmniejszy wpływów schetynowców w Ministerstwie Sprawiedliwości. Już o to zadbał Edward Zalewski, który - jak piszą do nas informatorzy - sprowadził do Warszawy na początek kilku swoich innych znajomków, a i na Dolnym Śląsku dokonał w prokuraturze odpowiednich roszad.

Czuma widzi, jak straż przyboczna Schetyny opanowuje ministerstwo, i akceptuje taki rozwój sytuacji.