W publikacji "Gazety Polskiej" opartej na rozmowie z panem Dariuszem Piątkiem pojawiła się insynuacja, jakobym w jakiś sposób roztaczał parasol ochronny nad Januszem Palikotem. Wszystkie zawarte na temat sugestie są kompletną bzdurą. Poznałem Janusza Palikota, już kiedy zostałem ministrem sprawiedliwości. Znałem go tak jak znałem większość posłów Platformy Obywatelskiej. Nigdy nie łączyły mnie z nim bliższe kontakty, nigdy nie byłem u niego w domu. A przede wszystkim nigdy ani pan Palikot nie zwracał się do mnie o interwencję w sprawie swoich problemów z prokuraturą, ani też ja sam nie interweniowałem kiedykolwiek, u kogokolwiek za nim.

Reklama

>>> Poncyliusz: To polityczny koniec Palikota

Konia z rzędem temu, kto znajdzie osobę, którą prosiłbym o cokolwiek w sprawie Palikota.
Moja wiedza o sprawie nielegalnego finansowania kampanii posła Palikota kończy się na doniesieniach prasowych. Wiem, że sprawę prowadziła prokuratura w Radomiu i że została ona umorzona.

Nigdy jako minister nie miałem jednak na biurku sprawozdania z jej przebiegu. Przyznaję, że tłumaczenia Palikota, że studenci sami z własnej woli wpłacali tak duże kwoty na jego kampanię brzmią i dla mnie dziwnie. Nie znam jednak szczegółów tej sprawy. Zresztą nie przypominam sobie, by ktokolwiek, kiedy byłem ministrem, podnosił ją. Bywało przecież, że media zwracały się do mnie z pytaniami w konkretnych sprawach i wtedy, by na nie odpowiedzieć, prosiłem o szczegółową informację na temat niektórych śledztw. W sprawie Palikota nawet taka sytuacja nie miała miejsca. Bzdurnie śmieszne są zresztą sugestie w relacji pana Piątka, jakoby to Palikot mianował pana Jacka Czaję podsekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Tę kandydaturę podpowiedział mi akurat prof. Zbigniew Hołda. Pan Czaja, nawiasem mówiąc, nie jest prokuratorem, jak został przedstawiony, a sędzią.Rozumiem, że mamy sezon ogórkowy i coś trzeba pisać. I stąd te odgrzewane kotlety.

Reklama