Anna Wojciechowska: Politycy przerzucają się ostatnio sugestiami, kto z nich ma większy problem alkoholowy. O co chodzi? Jak to jest dziś z tym alkoholem w polityce?
Nelli Rokita: To śmieszne, że to robią. Ja mam wrażenie, że zaczęto mówić o tym od czasu słynnej azjatyckiej choroby Aleksandra Kwaśniewskiego. Politycy zaczęli się zastanawiać, jak i kiedy pić. Ja sama jestem raczej abstynentką, ale lubię alkohol i nie widzę w tym nic złego w tym, że politycy i dziennikarze spotykają się i mają przed sobą butelkę winę czy popijają wódkę. Alkohol jest dla ludzi. Ja tam zresztą lubię szczególnie mężczyzn po wódce.

>>> Olejnik: Były „małpeczki". Są "kaczuszki"


Reklama

Ostatnio stwierdziła pani jednak na antenie TVN 24, że to politycy więcej piją niż dziennikarze. Skąd taki wniosek?
To jest efekt obserwacji z 15 lat bycia w polityce najpierw obok męża, a teraz osobiście. Kiedyś wydawało mi się, że to dziennikarze więcej piją. Ale jak widzę teraz swojego męża spotykającego się z dziennikarzami, a nie politykami, i sama spotykam się częściej z dziennikarzami, to odnoszę wrażenie, że jest przeciwnie. Chyba musicie więcej pracować i dlatego mniej pijecie. Politycy mają najwidoczniej więcej czasu na picie i więcej okazji.
Piją wszyscy politycy tyle samo niezależnie od opcji? Czy też któraś przoduje?
Nie można powiedzieć, że jedni piją więcejm a drudzy mniej. Naturalnie im wyżej ktoś jest w hierarchii, tym mniej pije. Przecież gdyby nie spotkania oficjalnem nikt nie zauważyłby, że Kwaśniewski pije. Zresztą dziś to pijaństwo w polityce jest bardziej ukryte. Dopiero następnego dniam siedząc w ławach sejmowychm obserwuję, jak jakiś polityk, minister trzyma się za głowę, źle się czuje, ma kaca. Widać czasem po niektórych, że mieli ciężki wieczór. Ale to nie jest problem. Nie ma pijanych polityków i nie ma chyba kogoś, kto miałby poważny problem alkoholowy. Politycy piją dziś raczej mniej, a przede wszystkim w sposób bardziej wyrafinowany, ostrożniej.

>>> Karnowski: Polska polityka jest pijana

Ale jednak do picia się nie przyznają. Chętnie za to sugerują, że koledzy bywają nie w formie. Przyłączył się do tego ostatnio nawet sam prezydent.
Ja tam nie ukrywam, że lubię wódkę i też nie ukrywam, że teraz jako polityk trochę więcej piję wódki, choć wciąż w takich małych ilościach, że wszyscy się ze mnie śmieją. Ale jako polityk mam więcej okazji. I nie ma co udawać: wszyscy politycy trochę piją, trzeba tylko zachowywać się tak, żeby tego nie było widać. Zresztą przecież premier z prezydentem, dogadując się w sprawie ustawy kompetencyjnej, sami chyba ostatecznie przyznali się do kilku butelek wina. A ustawy zresztą wciąż nie ma.