Aby zabrzmiało lepiej, ogłoszono, że kontrakt opiewa na imponującą sumę 100 milionów euro. Tyle może dostać związek, ale nie musi. Gwarantowana kwota nie brzmi już tak dobrze, bo wynosi 60 milionów. A nawet gdyby udało się jednak zarobić 100 milionów, to i tak 20 procent powędruje do SportFive.

Trudno mieć pretensje do firmy reprezentowanej przez Andrzeja Placzyńskiego. Przeciwnie, trzeba ją docenić, bo zrobiła fenomenalny interes. Mocno wątpliwe jednak, czy również była to doskonała okazja dla firmy Grzegorza Laty, czyli PZPN. Kto jest w stanie przewidzieć, ile te prawa będą warte za kilka lat, kiedy wejdziemy do strefy euro, będziemy mieli za sobą mistrzostwa zorganizowane w Polsce i wybudowane stadiony? Odpowiedź jest podobna jak ta na prognozę cen za energię. Nie wiemy, ile będzie ona kosztowała za kilka lat, ale na pewno drożej.

Wyobraźmy sobie mało prawdopodobny, ale jednak realny scenariusz, że po następnych wyborach PZPN-owski beton się rozpada, a Lato traci władzę. Przychodzi nowy prezes i co zastaje? Prawa telewizyjne sprzedane do 2020 roku, umowę z dostarczającą sprzęt firmą Nike ważną jeszcze sześć lat. Czym ma zarządzać? Jaką politykę kreować? Najważniejsze obowiązujące przez latadecyzje podjął już jego poprzednik. Dodajmy, wcale nie jakiś wybitny wizjoner ekonomiczny, ale nasz poczciwy Grzegorz Lato.

W PZPN oczywiście nie zakładają, że kiedykolwiek mogliby zostać odspawani od stołków i działają w myśl zasady: „Teraz, k... my”. Nie przejmując się, że sprawa wygląda na mocno podejrzaną. Dzielni ludzie polskiej piłki pomyśleli tak: zrobimy konferencję prasową, odtrąbimy sukces, machając ludziom setką milionów przed nosem, i będzie dobrze. Kilku dociekliwych, nieżyczliwych pismaków pomarudzi przez parę dni, a później przyjdzie mecz sezonu Legia - Lech i wszyscy o tym zapomną. I niestety, pewnie dokładnie tak właśnie będzie.

Tym bardziej że nie można łatwo zarzucić złamania prawa albo udowodnić, że ktoś wziął łapówkę. Sprawa została załatwiona w białych rękawiczkach. Na pewno jednak stwierdzenie, że coś w tym wszystkim zwyczajnie nieładnie pachnie, nie jest już żadnym nadużyciem.