Czerwcowy sondaż dotyczący kandydatów na stanowisko prezydenta zlecony przez "Rzeczpospolitą" pokazał, że Jolanta Kwaśniewska przegrywa sześcioma procentami głosów z Donaldem Tuskiem. Po miesiącu, w sondażu zamówionym przez "Gazetę Wyborczą", Kwaśniewska wygrywa. To jednak znak nie prawdziwej siły politycznej eks-prezydentowej, lecz tego, że Polacy są coraz bardziej niezadowoleni i w badaniach dają upust swoim emocjom.
Z takimi badaniami opinii publicznej bywa różnie i najczęściej nie znajdują one potwierdzenia w wynikach wyborów. Pamiętamy, jak w 1995. roku sondowano, że Lech Wałęsa ma notowania na poziomie 5 procent, gdy ludzie byli już zmęczeni jego prezydenturą. Po wyborach okazało się jednak, że choć przegrał z Aleksandrem Kwaśniewskim, to dosłownie tylko o włos. Pozycja prezydenta w Polsce jest zupełnie upartyjniona. Nawet gdyby nagle pojawił się w wyborach najbardziej odpowiedni, ale niezależny kandydat, który ma międzynarodowe obycie, cieszy się powszechnym szacunkiem, zna języki, a do tego jest rozsądny, to jednak nie miałaby szans z osobami partyjnymi.
W tym świetle Jolanta Kwaśniewska ma szanse tylko w sondażach. W prawdziwych wyborach by przegrała. Wyborcy w badaniach mogą pokazywać swoje zmęczenie tzw. bieżączką, ale jak przyjdą wybory, to zagłosują na Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego. Tymczasem pani Jolanta Kwaśniewska jest po prostu osobą dobrze wypadającą w mediach. Jest spokojna, wyważona, zna język angileksi, używa dobrej polszczyzny i udziela się społecznie. To bardzo ładne. W tle natomiast pojawia się jednak cały czas tęsknota za prezydenturą jej męża. A prowadząca "Lekcję stylu" zwyczajnie pozostaje w jego cieniu. Wyobrażenie Polaków o jej umiejętnościach politycznych jest więc na wyrost.
Pamiętam to, co zaczęło się dziać wokół Kwaśniewskiej kilka lat temu, gdy politycy mogli ją uważać za potencjalną konkurentkę do prezydenckiego fotela. Wtedy cały ten szum ją mocno przeraził. Natychmiast zaczęły się dochodzenia dotyczące fundacji "Porozumienie bez barier" i miała miejsce dość mocna - choć jeszcze nienajmocniejsza - nagonka. Wtedy po prostu dopadła ją prawdziwa, brutalna polityka. Pani Kwaśniewskiej nic podobnego nie grozi dopóki będzie uważana przez polityków za żonę byłego prezydenta i społeczniczkę. W innym wypadku zacznie się podkopywanie, czego Jolanta Kwaśniewska wyraźnie chce uniknąć. Tak naprawdę nie wiemy, czy i w jakim stopniu brała ona udział w prawdziwej polityce podczas prezydentury jej męża. I chociaż moim zdaniem nie spotkałaby nas kompromitacja, gdyby Jolanta Kwaśniewska została prezydentem Polski, w tej chwili jej kandydatura jest zupełnie nieprawdopodobna.