Przy okazji nie zostały rozpatrzone ustawy dotyczące prokuratury i zmian w ordynacji wyborczej. Eksperci są podzieleni. Jedni twierdzą, że Kijów bawi się z Brukselą w kotka i myszkę. Inni podkreślają, że Unia Europejska zdecyduje się na podpisanie dokumentu za wszelką cenę



Reklama

Ukraina nie może liczyć na pobłażliwość ze strony Unii Europejskiej - tak uważa Maciej Wapiński z Fundacji Energia dla Europy. Władze w Kijowie jak dotąd nie spełniły stawianych przez Brukselę warunków, a to oznacza, że o podpisaniu umowy mogą zapomnieć. Moim zdaniem Unia nie powinna się wycofywać rakiem z tego, co tak ostro postawiła, czyli ze sprawy Julii Tymoszenko, powiedział ekspert.



Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Konończuk uważa z kolei, że paradoksalnie pałeczka jest teraz po stronie Brukseli, która musi zdecydować, czy w takiej sytuacji zgodzić się na podpisanie dokumentu. Wszystko, jak mówi ekspert, w rękach najsilniejszych państw Unii, które dodatkowo mają interesy na Wschodzie. Kluczowe będzie stanowisko Berlina.

Wydaje mi się, że wciąż są szanse na to, iż umowa zostanie podpisania. Mimo trudnej sytuacji w Kijowie Bruksela powie - tak, podkreślił ekspert.



Wysłannik Brukseli do Kijowa Aleksander Kwaśniewski poinformował, że Unia Europejska daje Ukrainie czas na spełnienie warunków do 19 listopada.



O sytuacji na Ukrainie będą rozmawiać w poniedziałek unijni ministrowie spraw zagranicznych.