Poncyljusz 2010 i Poncyljusz 2020. Nie poznaję ludzi.
O co panu chodzi? Rażą mnie różne rzeczy, razi mnie PiS, który ma Boga na ustach, a nienawiść w sercu. Ich ekshibicjonizm religijny źle służy sprawie, o którą podobno walczą.
Stawia pan znak równości między uczestnictwem prezydenta Dudy w mszach i żartami Jachiry?
W pewnym sensie tak.
Muszę przyznać, że tu mnie pan zaskoczył.
Ale czym? Tym, że mnie Klaudia Jachira nie jest w stanie urazić?
A cokolwiek jest w stanie pana dotknąć?
Coraz mniej.
Kiedyś oburzał pana Palikot, dziś nie rusza Jachira. Co się stało z Pawłem Poncyljuszem?
Nic takiego. Niech pan pamięta, że Palikot szokował tuż po katastrofie smoleńskiej, żywiej to wtedy odbieraliśmy. Z perspektywy czasu wszystko wygląda inaczej.
Czyli dziś można się bawić w "zimne nóżki Popiełuszki w zalewie wiślanej”? To takie esbeckie dowcipy z lat 80.
No nie, to jakaś makabra.
Ale minęło 36 lat. Sam pan mówi o perspektywie czasu.
Nie da się tego porównać do katastrofy smoleńskiej, na której wielu polityków PiS zrobiło karierę. Ja się na takie wykorzystanie śmierci prezydenta i pozostałych 95 osób nie zgadzam.
Porównuję żarty i z jednego, i z drugiego, zauważając, że tylko jedne pana rażą.
Tak, "zimne nóżki Popiełuszki” mnie rażą, a Klaudia Jachira próbuje pokazać obłudę PiS, który nie zajmuje się upamiętnianiem katastrofy, lecz podtrzymywaniem ognia smoleńskiego.