W odwecie za przyznanie Brazylijczykowi Rogerowi Guerreiro polskiego obywatelstwa, Polak Czesław Kłosek postanowił zwrócić przyznany mu order. Inny Polak Wojciech Cejrowski w odwecie za wejście Polski do Unii Europejskiej postanowił zrzec się polskiego obywatelstwa. Dwa przypadki serii nie tworzą, ale dają asumpt ogólnonarodowej dyskusji. (W istocie przypadków jest więcej, takt nie o wszystkich pozwala mówić).

Reklama

W sprawie Brazylijczyka, którego - notabene - dla Polski wypatrzył Holender, debata trwa od dawna; w sprawie Cejrowskiego właśnie wybucha. Wojciech Cejrowski na nową ojczyznę wybiera Ekwador. Tam kupił ziemię, tam zbuduje dom, tam - powiada - "są fajne podatki".

Czy po przyznaniu Polakowi ekwadorskiego obywatelstwa w Ekwadorze wybuchnie jakaś ogólnonarodowa albo tylko publiczna dyskusja, czy rozlegną się tam głosy sprzeciwu, czy jakiś zasłużony i wrażliwy na sprawy ojczyste Ekwadorczyk w odwecie odda order - pewne nie jest. Raczej jest wątpliwe. Również w Brazylii nie słychać, by wybuchły zamieszki albo tylko protesty. Nikt tam Rogera Guerreiro od zdrajców nie wyzywa, nikt kukieł jego (a jest to stary brazylijski rytuał futbolowy) nie pali; fakt, że Brazylijczyk został Polakiem, najwyraźniej nie stał się w Rio de Janeiro powodem ożywienia intelektualnego. W sumie nie dziwota. Co innego wieczny karnawał, co innego wieczna walka o byt niepodległy. Co innego my, co innego oni. Co innego my, co innego Brazylia. Co innego my, co innego Ekwador.

Oni, owszem, są zapewne patriotami, ale naszego uwrażliwienia narodowego nie mają. Nie byli pod zaborami, nie wiedzą, co okupacja, nie żyli pod moskiewskim jarzmem. Nie założyli 10-milionowego związku zawodowego. (Nie założyli, bo w całym Ekwadorze tylu ludzi nie ma - a jak są, to góra tylu).

Reklama

Życzymy wszelkiej pomyślności, ale nie wypominając: żaden Brazylijczyk, ani tym więcej Ekwadorczyk - jak na razie - papieżem nie był. Może był jakiś? Może się mylimy? Raczej nie. Poczciwi ludziska, ale bez ojczystego nerwu. Wsio im ryba komu obywatelstwo dają.

Cejrowski przepełnioną polskością hacjendę na ich terytorium postawi, a oni nawet nie pisną. Zagrożenia jakie dla podstawowych ekwadorskich wartości emigrant z Polski niósł będzie, nawet nie wyczują! Nie tylko orderu państwowego, ale nawet biletu miesięcznego w proteście przeciwko przyjęciu Cejrowskiego na ekwadorskie łono, nikt nie odda.

Ktoś może powiedzieć, że demagogicznie mieszam sprawy i porządki. Co innego wszakże Nie-Polak Polakiem po to, by Polskę reprezentować zostający, co innego Polak Nie-Polakiem dla niższych podatków się stający.

Reklama

Brazylijczyk został Polakiem po to, by koszulkę z orłem na piersi przywdziewać i to jest, a w każdym razie może być powód do protestów. Cejrowski zaś o ekwadorskie obywatelstwo się ubiega nie po to, by Ekwador reprezentować, by grać w barwach Ekwadoru. On tam dla świętego spokoju finansowego wyjeżdża. Przywdziewaniem dresu z ekwadorskim ptakiem na piersi nikogo kłuć w oczy nie zamierza.

Otóż po pierwsze nie na pewno, po drugie gorzej, po trzecie nie ma różnic nawet drugorzędnych.

Czy Cejrowski w jakiejś dziedzinie barw Ekwadoru z czasem reprezentować nie zacznie, pewien bym nie był. W każdym razie wyjeżdża on do kraju, który - jego zdaniem - w przeciwieństwie do Polski ma jakąś tożsamość, wyjeżdża do kraju, który wprawdzie bez instynktu samozachowawczego przyjmuje wszelkiej maści przybyszów, który ma rozliczne wady, ale ma jedną, wszystko równoważącą zaletę: nie jest mianowicie członkiem Unii Europejskiej.

Rychły emigrant obszernie o tym mówi w wywiadzie w środowym DZIENNIKU. Tekst jest wprawdzie nieautoryzowany - oj, da to autorowi "WC Kwadransa" potężny argument za emigracją, w Ekwadorze druk wywiadu nieautoryzowanego: rzecz absolutnie nie do pomyślenia - ale autoryzacja wniosków nie zmienia. (Chyba że moja).

Otóż Cejrowski wyjeżdża z Polski, która "jest jakąś podległością, niesuwerennym państwem w ramach dużego organizmu. (…) To już od dawna nie jest mój kraj i mój kontynent. Kontynent, który w całości jako Unia Europejska zezwala na mordowanie niewiniątek, nie jest moim kontynentem, ja chcę stąd uciekać. Nie chcę mieszkać w miejscu, w którym można mnie odłączyć od kroplówki zgodnie z prawem, czyli dobić pacjenta". Nawet jakby w wersji autoryzowanej zniknęły zgrane do szarzyzny czarne schematy, nawet jakby to i owo zostało złagodzone - wizja Polski przygniecionej unijnym butem pozostanie.

Nie chcę mieszkać w kraju, którego reprezentanci miast orła mają na piersi unijne gwiazdy - mógłby nawet w wersji autoryzowanej powiedzieć Cejrowski, a już z pewnością mógłby powiedzieć: Nie chcę mieszkać w Polsce, w której Nie-Polacy przywdziewają koszulki z orłem na piersi. Mistrzostwa Europy - zdaniem Cejrowskiego - prawdziwe mistrzostwa Europy to byłby taki turniej, w którym reprezentacja Unii zmierzy się z resztówką jeszcze przez siebie niewchłoniętych europejskich krajów. Inaczej grają przeciw sobie kraje niesuwerenne - mamy w najlepszym razie coś w rodzaju mistrzostw republik radzieckich. A już takie Euro, w którym w charakterze Polaków grają pospiesznie naturalizowani Brazylijczycy - to jest parodia czysta. Trzeba emigrować! Albo przynajmniej ordery oddawać! Te same prezydenckie ręce, co Brazylijczyka na Polaka namaściły, niegodne nam medale wręczać!

Tak jest. Czesław Kłosek w odwecie za uczynienie Brazylijczyka Polakiem oddał order, bo go miał. Wojciech Cejrowski w odwecie za uczynienie z Polski unijnego wasala wyjeżdża na emigrację, bo go stać. Niewykluczone, że pierwszemu - jakby miał na emigrację - wisiałyby ordery, a drugiemu - jakby miał tylko ordery - nie przyszłoby do głowy kupować ziemi w Ekwadorze. Oba przypadki (a i większość pozostałych) są identyczne. Co było do udowodnienia. Każdy broni Polski wedle środków, którymi dysponuje. Co wie każde dziecko.