Widać to z zewnątrz, bo jego ręka jest widoczna w każdym niemal projekcie rządowym, w każdej sytuacji, gdy trzeba gasić pożar. Ale widać też z bliska. Gdy kilka razy miałem przyjemność przeprowadzać z Bonim wywiad, uderzała jego perfekcyjna znajomość wszystkiego, co się w rządzie dzieje. W każdym obszarze - od zdrowia po pomostówki przez MSWiA. Nie o wszystkim chciał mówić - ale wszystko wiedział.
Premier awansując Michała Boniego, koryguje więc ruch, do jakiego był zmuszony, gdy wyszedł na jaw epizod związany z kontaktami ministra z komunistyczną SB. Wtedy premier Tusk ustawił go formalnie na zapleczu, choć minister od pierwszego dnia pracował na froncie. Pracował ciężko i dobrze.
Ale jest w tej sprawie także drugie dno - ostatnio pojawiały się kuluarowe informacje, miękko tylko dementowane przez ministra Boniego, głosiły, że jest on "zmęczony" i rozważa odejście z rządu. Może tak było, może rzeczywiście chciał podreperować zdrowie. Ale nie ulega wątpliwości, że sytuacja, w której odpowiada za wszystko, a jest tylko doradcą, też to zmęczenie powiększała. Teraz wszystko jest na swoim miejscu. W sumie więc - dobry ruch premiera.