Nie wierzę w wewnętrzny kodeks honorowy Rywina. O takim a nie innym jego zachowaniu po ujawnieniu przez "Gazetę" afery decydowała chłodna kalkulacja. Bilans zysków i strat. O wiele korzystniejsze od sypania wspólników było niewątpliwie milczenie. Zapewniało stosunkowo niski wyrok. No i gwarantowało to, że prokuratura i sąd, ale także słynna sejmowa komisją śledcza, skazane były jedynie na hipotezy. Głównym tworzywem w trakcie budowania różnych wersji korupcyjnej propozycji były spekulacje.

Reklama

Oczywiście konstruowane z wielu przesłanek, które wszakże nigdy nie zamieniły się w twarde dowody. Po omacku nieco błądziła prokuratura, a i sąd wydawał wyrok, poruszając się we mgle. Główny bohater afery dzięki gangsterskiej postawie mógł liczyć na to, że ludzie, których krył, w czasie jego pobytu w areszcie a potem w więzieniu, nie zostawią ani jego samego ani jego najbliższych bez wsparcia. A i po odsiedzeniu wyroku nie zapomną o nim, lecz w każdych kłopotach będą spieszyli mu z pomocą. Nie wystarczy powiedzieć, że od wczoraj sytuacja Lwa Rywina znacznie się pogorszyła. Prawda jest taka, że sytuacja ta stała się dramatyczna.

Po pierwsze dlatego, że grozi mu potraktowanie go jako recydywistę. I co za tym idzie wiele lat więzienia. Po wtóre w areszcie znalazł się także jego syn. To naturalne, że jest to najcięższy cios w jego życiu. Dla każdego ojca nie może być nic straszniejszego jak to, że jego dziecko trafia do więzienia. Jedyne co go może uratować, a przy okazji i syna, to współpraca z prokuraturą i sądem. Ale bez gierek i manipulacji. Zawarcie twardej umowy, że sąd zastosuje wobec niego nadzwyczajne złagodzenia kary, w takim stopniu, żeby nie znalazł się z powrotem w więzieniu, jeśli ujawni wszystkie okoliczności związane z aferą nazwaną od jego nazwiska oraz późniejszy dorobek kryminalny. Gdyby prokuratura przyjęła taką propozycję, a nie mam nic przeciwko temu, żeby wysunęła ja sama, poznalibyśmy być może prawdziwą "Grupę Trzymającą Władzę", oraz rolę każdego z jej członków.

Zyskałby nie tylko Rywin. Zyskalibyśmy my wszyscy. Wprawdzie część osób zostałaby na nowo napiętnowana i wyklęta, ale też byliby inni na których do dziś ciążą niezasłużone zarzuty, oczyszczeni.

Reklama

Gotowość ujawnienia prawdy przez Rywina stworzyłaby też szansę oczyszczenie atmosfery społecznej, którą do dziś zatruwają nieznane szczegóły rywinowskiej afery.