Pierwszy na liście jest szef PiS Jarosław Kaczyński. Potem były prezydent "zajmie się" Krzysztofem Wyszkowskim i historykami IPN, którzy napisali w swojej książce, że były prezydent był tajnym współpracownikiem SB.
"Mam nadzieję, że w krótkim czasie rozprawię się z Kaczyńskim, potem z Wyszkowskim, potem z Cenckiewiczem i z tym drugim jego kumplem (Piotr Gontarczyk - red.), a na koniec zostawię sobie Kurtykę" - wyliczał Wałęsa. Ale to nie wszystko - były prezydent chce także "nauczyć Kurtykę i jemu podobnych kultury i patriotyzmu".
Wałęsa skomentował także najnowszą publikację IPN na temat Aleksandra Kwasniewskiego. Piotr Gontarczyk napisał, że były prezydent był zarejestrowanym agentem SB o pseudonimie Alek. Wałęsa nie chciał komentować tych zarzutów i stwierdził, że nie wie, czy są prawdziwe. "Natomiast nie może wypierać się tego, że wyrósł na komunizmie i komunizm osadził go na prezydenturze i w ogóle" - mówił.
Były prezydent skrytykował także zgodę polskiego rządu na wysłanie do Afganistanu dodatkowych żołnierzy. "Ja bym Obamie odmówił" - podkreślił i dodał, że na miejscu Tuska powiedziałby tak: "Panie Obama, Ameryka jest potrzebna światu jako imperium dobra, jako imperium, które organizuje świat. Pan musi przedstawić dla całej Europy pomysł na porządek na świecie, na walkę z tym, co jest zagrożeniem i solidarnie do tego podejdziemy. A nie wyrywczo, nie wiadomo jak, na zasadzie prośby. To nie są rozwiązania w demokratycznym świecie. Tu trzeba omówić i zorganizować dodatkowe programy. Błyskawicznie trzeba poprawić struktury i programy, zaproponować globalną walkę i wtedy chętnych poprosić. I jedziemy".
Na koniec Wałęsa nie wykluczył, że jeszcze kiedyś będzie walczył o prezydenturę. Ale na pewno nie w tych najbliższych. "Nie osiągnąłbym dużo, bo jest polityk Rydzyk i Kaczyńscy. Ale jak będzie szansa na realizację, jak ci ludzie poodpadają… Jestem patriotą i zawsze jestem gotów służyć" - zadeklarował.