To DGP i radio RMF jako pierwsze poinformowały, że Guła zostaje odwołany i zastąpi go Marcin Samsonowicz-Górski. Takie decyzje przedstawił pracownikom RCB szef kancelarii premiera Tomasz Arabski.
Nim minęły 24 godziny na biurko nowego szefa RCB trafiło dziesięć rezygnacji z pracy. Fala odejść spowodowała, że faktycznie przestał istnieć wydział analiz i prognoz. Z pracy zrezygnowała jego szefowa i wszyscy pracownicy.
"Guła jest praktykiem, doświadczonym ekspertem w dziedzinie zarządzania sytuacjami kryzysowymi. Tworzył RCB. A jego następca nie daje gwarancji fachowości" - tak swoją decyzję tłumaczy jeden z odchodzących urzędników.
Na osłodę przykrego powitania, Samsonowicz-Górski dostał w MSWiA okazały gabinet. Wcześniej urzędował w nim wiceminister Antoni Podolski. Co ważne, gabinet znajduje się na zupełnie innym piętrze niż całe RCB.
"Faktycznie od odejścia wiceministra gabinet stał niewykorzystany. Zgodnie z prawem nasz resort udostępnia RCB tylko pomieszczenia, a jego działalność nadzoruje sam premier" - mówił nam wczoraj p.o. rzecznika MSWiA Jacek Sońta.
Zdaniem jednego z odchodzących urzędników RCB, gabinet dla nowego szefa to kwintesencja całej zmiany. "Guła był od konkretnej pracy, a jego następcę podejrzewam o umiejętność piastowania urzędów" - mówi nasz rozmówca.
Brak ludzi w wydziale analiz i prognoz to zła informacja. Jego zadaniem jest przewidywanie możliwych zagrożeń na podstawie dostępnych informacji: z mediów lub innych służb. Tak było np. podczas niedawnej sytuacji związanej z epidemią świńskiej grypy. Jego raporty trafiały bezpośrednio do premiera i do Ministerstwa Zdrowia.
Gdy w kraju nie dzieje się nic nadzwyczajnego, pracownicy tego wydziału opracowują scenariusze ćwiczeń kryzysowych. "Wprowadziliśmy zasadę otwartych scenariuszy. To oznacza, że służby biorące udział w ćwiczeniach nie wiedzą wcześniej z jakim zagrożeniem przyjdzie im się mierzyć. To inne ćwiczenia, niż, zaplanowane co do sekundy, pokazy odbijania zakładników, które tak lubią politycy" - mówi jeden z urzędników.
To, że takie ćwiczenia mają wielki sens, udowodniono niedawno na warszawskim Okęciu. Pilot wracającego do kraju samolotu poinformował, że wiezie chorego z podejrzeniem zaraźliwej tropikalnej gorączki. Obsługa lotniska szybko stworzyła bezpieczny korytarz, aby wysiadający pasażerowie z nikim się nie stykali. Ale okazało się, że lekarze-specjaliści nie są w stanie zadać pilotowi ważnych pytań zanim samolot nie zbliży się do Okęcia. W efekcie tego ćwiczenia wymyślonego przez wydział analiz i prognoz RCB ta luka w systemie bezpieczeństwa została załatana.
W MSWiA i kancelarii premiera nie milkną spekulacje dotyczące prawdziwych przyczyn odwołania Guły. Jak informowaliśmy, służby specjalne badają hipotezę, że stoi za nią lobby potężnych firm informatycznych. Wszystko dlatego, że dzięki Gule RCB stało się posiadaczem programu SARNA.
Według naszych ustaleń potężne firmy oferowały taką aplikację za 600 tysięcy euro. A RCB dostało ją za darmo od cybernetyków z Wojskowej Akademii Technicznej. Dzięki temu programowi wiadomo w czasie rzeczywistym, ile jest przypadków świńskiej grypy, czy ile jest wolnych łóżek na oddziałach ratowniczych szpitali w całej Polsce. Wcześniej należało obdzwonić w tym celu niemal 700 placówek.
Rzecznik rządu Paweł Graś odmówił nam wczoraj komentarza dotyczącego sytuacji w RCB oraz powodów odwołania Guły. Sam premier na ostatniej w 2009 roku konferencji stwierdził, że była to "czysto administracyjna decyzja, bez żadnych podtekstów".
Nieoczekiwane odwołanie przez premiera Przemysława Guły z funkcji szefa Rządowego Centrum Bezpieczeństwa wywołało lawinę rezygnacji. W geście protestu z pracy odeszło 10 osób, w tym wszyscy eksperci z kluczowego wydziału analiz zagrożeń - ustalił "Dziennik Gazeta Prawna".
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama