"Zwolnienie Anity Gargas z TVP pokazuje, jakie byłby koszty i jak wyglądałaby koalicja rządowa PiS z SLD. Ile trzeba byłoby najeść się wstydu i jak obrzydliwe rzeczy trzeba by było robić, by utrzymać sojusz z postkomunistami. I jak trudno byłoby spoglądać sobie w twarz w lustrze goląc się nad ranem" - pisze Migalski.
Samą Anitę Gargas określa jako dziennikarkę odważną, choć kontrowersyjną, niezależną, o prawicowych poglądach. I stwierdza, że jeśli taka osoba traci pracę w TVP za "zgodę na wyemitowaniu filmu pokazującego prawdziwe oblicze TW <Wolskiego>", to jest to "świństwo".
I potem pada pytanie o to, kto za tym "świństwem" stoi. "Jeśli PiS przyłożyło do tego choć trochę ręki, jeśli nie protestowało, nie broniło tej dziennikarki, to znaczy, że w tym świństwie uczestniczyło. Na świństwach zaś nie da się zbudować zwycięstwa i powrócić do władzy. Bo i po co? By nadal uczestniczyć w świństwach? By wraz z czerwonymi zakłamywać historię, by represjonować odważnych dziennikarzy za mówienie prawdy o takich antybohaterach, jak Jaruzelski?" - pyta Migalski.
"Jeśli tak, to ja wysiadam" - odpowiada i dodaje, że na tego typu "deale" jest "za mientki". "Za tego typu rzeczy w życiu się płaci, one nie uchodzą bezkarnie. I oddalają nas tak naprawdę od zwycięstwa. Bo ludzie to widzą i wyciągają z tego wnioski. I zastanawiają się pewnie, po co nas dopuszczać do władzy, jeśli zdolni jesteśmy do takich rzeczy, jak ta ze zwolnieniem Anity Gargas" - kończy Migalski.