Historia rozpoczęła się w czerwcu 2008 roku. Wtedy Krzysztof Piesiewicz poznał Joannę D., kobietę, którą jeszcze tego samego dnia zaprosił do swego domu. "Na zakończenie spotkania Krzysztof Piesiewicz wręczył Joannie D. kwotę 500 zł na prezent i taksówkę" - cytuje tygodnik "Wprost" fragment prokuratorskiego postanowienia o umorzeniu śledztwa w sprawie szantażu senatora.

Reklama

Po kilku miesiącach Joanna D. powiedziała o swojej zażyłości z Piesiewiczem dwóm znajomym - Zbigniewowi S. i Janowi W. Zaplanowali nagranie filmu kompromitującego senatora.

Akcję przeprowadzili 4 września 2008 roku - relacjonuje tygodnik "Wprost". Joanna D. przyprowadziła do Krzysztofa Piesiewicza Joannę S., kobietę podstawioną przez dwóch mężczyzn. Obie weszły do mieszkania senatora, Zbigniew S. i Jan W. czekali w samochodzie. Gdy wróciły, zabrali im aparat fotograficzny z nagraniem i karty SIM z telefonów. Film trafił na pięć płyt CD.

Nękanie senatora zaczęło się już kilka dni później. Najpierw szantażyści przez pośrednika zażądali 1,5 miliona złotych. Potem obniżyli stawkę do 320 tysięcy. Piesiewicz zapłacił. Na tym jednak się nie skończyło. Jak podaje "Wprost", senator musiał jeszcze oddać sznatażystom 263 tysiące złotych.

Reklama