Debatę rozpocznie prezes telewizji publicznej Andrzej Urbański. Siedzący naprzeciwko siebie Aleksander Kwaśniewski i Jarosław Kaczyński zmierzą się z przygotowanymi przez dziennikarzy pytaniami dotyczącymi trzech dziedzin: społeczno-gospodarczej, krajowej oraz zagranicznej. Pytania społeczno-gospodarcze przygotowuje Joanna Wrześniewska z Biznes TV, o politykę krajową zapyta dziennikarz TVP Krzysztof Skowroński, a o zagadnienia dotyczące polityki zagranicznej - Monika Olejnik z TVN24.

Oprócz widzów przed telewizorami zmaganiom podczas debaty będzie się przyglądać 150-osobowa publiczność, którą wybrali szefowie sztabów wyborczych PiS i LiD. Pierwszą rundę debaty rozpocznie Joanna Wrześniewska. Dziennikarka stanie przed uczestnikami i od tego momentu będzie miała 30 sekund, aby zadać im pytanie. Uczestnicy w ciągu minuty muszą na nie odpowiedzieć. Każda runda składa się z trzech pytań od dziennikarza, ale po udzieleniu wszystkich odpowiedzi przeciwnicy mogą jeszcze zadać sobie wzajemnie po jednym pytaniu, później mają jeszcze szanse do riposty. Jako druga premiera i byłego prezydenta będzie przepytywać Monika Olejnik, pojedynek zakończy Krzysztof Skowroński.

Od wyniku tej debaty zależy bardzo wiele. Jej zwycięzca może liczyć na większą przychylność wyborców. Dlatego politycy bardzo intensywnie przygotowują się do tego sprawdzianu. Oba sztaby wszystkie szczegóły debaty trzymają jednak w największej tajemnicy. Bo każda ujawniona informacja to punkt dla przeciwnika. Jak podkreślają nasi rozmówcy, zarówno premier Kaczyński, jak i Aleksander Kwaśniewski nie mieli zbyt dużo czasu, by się do debaty przygotować.

Obaj uczestniczyli wczoraj w Warszawie w konwencjach wyborczych. "Kwaśniewski i tak miał więcej czasu" - twierdzi jeden z polityków PiS. "Aleksander Kwaśniewski też ma cały czas jakieś spotkania. Ale widać, że energia go roznosi" - mówi z kolei DZIENNIKOWI szef SLD Wojciech Olejniczak. Zaznacza, że Kwaśniewski jakoś szczególnie do debaty się nie przygotowywał. Politycy lewicy nieoficjalnie jednak przyznają, że Kwaśniewski - jak sami mówią - odświeżał ostatnio swoją wiedzę. "Pan prezydent czytał różne materiały, książki" - mówi jeden z informatorów DZIENNIKA. Nieoficjalnie sztabowcy LiD mówią, że była głowa państwa szykuje coś niezwykle zaskakującego na to spotkanie.

Już w momencie, kiedy pojawiła się informacja, że dojdzie do starcia premiera z byłym prezydentem, obie partie zapewniały, że to ich przedstawiciel zwycięży. Eksperci są znacznie ostrożniejsi w wydawaniu opinii. "Nie ma sensu odpowiadać na pytanie, jak będzie ta debata wyglądać, bo w tej chwili od paru dni siedzą sztaby i jednego, i drugiego, przygotowują tajne strategie, myki, hasła, pułapki na tego drugiego i biedni politolodzy i socjolodzy nie mają bladego pojęcia, co oni zrobią. To jest wróżenie z fusów" - mówi Marek Migalski z Uniwersytetu Śląskiego.






Kto wygra debatę?




Eryk Mistewicz, specjalista od kreowania wizerunku:

Mam wrażenie, że to będzie nieznaczne zwycięstwo Kwaśniewskiego. Dlatego że on jest lepszy socjotechnicznie. Dawno temu skończył szkoły, które socjotechnikę na poziomie lat 70. czy 80. bardzo dobrze mu wbiły do głowy: opanowanie oddechu, wytrzymanie najazdu kamery, odczekanie chwili po ataku czy w trakcie ataku drugiej strony.

Jarosław Kaczyński jeszcze niedawno uważał, że wygrywa naturalnością, siermiężnością, i że Polacy nie dadzą się oszukać. Jeżeli to prawda, to Polacy byliby jedynym narodem niepodatnym na socjotechnikę. Nie spodziewam się ataków ze strony Aleksandra Kwaśniewskiego. Przedstawi się pewnie jako obywatel, jako Polak. Zastosuje uderzenie Chiraca, który w debacie z Mitterandem powiedział, że on w niej nie jest premierem, a Mitterand prezydentem, tylko obaj są Francuzami. Mam wrażenie, że Kwaśniewski sięgnie do tego typu argumentacji i w ten sposób wprowadzi dyskomfort w tytulaturze. Doprowadzi do tego, że będzie mówił do premiera Kaczyńskiego proszę pana.

Kto pierwszy powie: Będę naturalny, nie będę stosować sztuczek socjotechniczny i tego wszystkiego, co mi podpowiadają, bo Polska jest na to za poważna, ten w odbiorze opinii publicznej zdobędzie punkt, mimo że tak naprawdę zastosuje uwiarygadniającą taktykę socjotechniczną.

Jadwiga Staniszkis, profesor socjologii:

Paradoksalnie zwycięzcą debaty może być Donald Tusk. Bo absurdem jest twierdzenie, że PO, partia, która ma teraz największe poparcie po prawej stronie, nie istnieje. Równie dużym absurdem jest robienie z Tuska pomocnika Kwaśniewskiego. Ocena tego, kto wygra, jest bardzo trudna i prawdopodobnie każdy z obozów ogłosi, że jego przedstawiciel wygrał.

Ja uważam, że ta debata jest błędem, niepotrzebnie dowartościowuje LiD i Kwaśniewskiego. Kaczyński powinien odbyć trudniejszą dla siebie debatę z prawdziwym przeciwnikiem: Tuskiem. Mówić o modelu państwa, o wizji Polski w Europie. O przyszłości Europy. Kwaśniewski jest łatwiejszym przeciwnikiem. To jest chwyt nie fair, który dowartościowuje Kwaśniewskiego i w politykierskiej perspektywie Jarosław Kaczyński może myśleć, że to jest dobre dla niego rozwiązanie, bo deprecjonuje Tuska, ale to jest błąd. Kwaśniewski jest łatwym przeciwnikiem. Ta debata doda mu parę procent wyborców z Samoobrony czy wyborców niezdecydowanych. Tuskowi może to w sumie pomc, bo wzmocni jego centrowość.

Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego:

Ta debata tak naprawdę jest wymierzona przeciwko temu trzeciemu - Donaldowi Tuskowi. To jest plan karkołomny. Zarówno Kaczyński, jak i Kwaśniewski mogą przegrać tę debatę. Strategie, które wybrali, są na tyle karkołomne i odległe do tego, jak faktycznie dzieli się scena polityczna, że nie uda im się utrzymać tego kursu w obliczu rzeczywistych emocji.

Po prostu może im się nie udać zignorowanie nieobecnego, którym jest Donald Tusk. A nawet, jeśli nie przegrają, to nie odniosą takiego sukcesu, na jaki obydwaj oczekują. Zwłaszcza w przypadku Kaczyńskiego istotnym ograniczeniem jest to, że rzeczywiste emocje są skierowane do Tuska, a nie do Kwaśniewskiego. Z kolei dla Kwaśniewskiego walka z PO nie jest walką na śmierć i życie, tylko jest walką na pokaz. LiD nie może liczyć na nic więcej niż na sojusz z PO. Prowadzenie tego typu gry ogranicza pole do manewru.

Ireneusz Krzemiński, profesor socjologii z Uniwersytetu Warszawskiego:

To będzie rozgrywka na to, jakie emocje zwyciężą w widzach. Ciekawe, na ile debata będzie miała charakter debaty na argumenty. Sądzę, że Jarosław Kaczyński będzie się prezentował jako silny człowiek, który przeciwstawia się temu miękkiemu, debatującemu, ustępliwemu i dogadującemu się Kwaśniewskiemu. Emocje będą decydowały. Emocje, do których się odwołuje premier Kaczyński, są dosyć jednolite: rewanżystowskie, resentymenalne. Ci, którzy czują się skrzywdzeni i dotknięci, będą przy nim trwać. To stawia Kwaśniewskiego z jego otwartością w trudnej sytuacji, bo ten musi odbić te oskarżenia. Ale z drugiej strony spokój, argumentacja i siła porozumienia Kwaśniewskiego może się spodobać większości Polaków.

Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego:

Obaj uczestnicy debaty mają wyrównane szanse. Nie umiem powiedzieć, który wygra, dlatego że prezydent Kwaśniewski ma za sobą dziesięć lat prezydentury i całkiem wysokie zaufanie społeczne. Jest wysoko w sondażach. A po drugiej stronie staje premier, który ma bardzo niskie poparcie społeczne, jest źle oceniany jako szef rządu i ten rząd też jest źle oceniany. Startuje też z pozycji osoby rządzącej, a zawsze rządzący się tłumaczy. Jednak wyczyny prezydenta Kwaśniewskiego na Ukrainie dają argument premierowi.

Wiele zależy od tego, jakie będą tematy, jak debatujący się w tym ustawią. Łatwo jest rozmawiać z liderem rządzącej partii, bo można wytykać: tego, tego i tego nie zrobiliście. Natomiast domyślam się, że premier Kaczyński będzie się starał pokazać, że Kwaśniewski jest uosobieniem wszelkiego zła, ojcem i wykonawcą III RP. Kwaśniewski ma doświadczenie w debatach, ale Kaczyński też jest bardzo dobrym mówcą, więc od strony technicznej uważam, że mają bardzo wyrównane szanse. Bardziej się spodziewam merytorycznej debaty ze strony Kwaśniewskiego, a ze strony Kaczyńskiego - emocjonalnej.