Dyrektor generalny to jedna z najbardziej wpływowych i najlepiej zarabiających osób w kancelarii premiera. Ma 11 tys. zł pensji, a do tego własny gabinet, sekretarkę i służbową limuzynę. Ale na tym nie koniec. Bo obejmując funkcję dyrektora generalnego kancelarii, Szrot wszedł też do tzw. zasobu kadrowego. A to oznacza, że w praktyce nie da się go wyrzucić z kancelarii. Donald Tusk będzie mógł jedynie przesunąć go na inne stanowisko.

Reklama

"To prawda. Członków zasobu kadrowego nie można zwolnić" - przyznaje w rozmowie z "Wprost" Szrot. Zarzeka się jednak, że wcale nie zabiegał o to stanowisko. "Chciałem również mieć mniejszą pensję, ale niestety nie udało się jej obniżyć" - ubolewa Szrot.

Według "Wprost", to normalna strategia Gosiewskiego, którą stosuje wobec innych swoich współpracowników. "W jego gabinecie politycznym jest ogromna rotacja. Większość asystentów i współpracowników prędzej czy później ląduje na stanowiskach urzędniczych w bardzo różnych punktach administracji rządowej. W ten sposób Gosiewski tworzy sieć swoich wpływów" - twierdzi rozmówca "Wprost" z Centrum Informacyjnego Rządu.