Minister sprawiedliwości ujawnił, że nie zna materiałów zebranych przez śledczych, którzy dziś mają złożyć w Prokuraturze Krajowej wniosek o pozbawienie immunitetu Zbigniewa ZIobro. "Nie mam zwyczaju ściągać z prokuratury wszystkich akt" - stwierdził w Radiu ZET.

Reklama

"Nie wiem, jaką decyzję podejmę" - odparł Ćwiąkalski pytany, czy podpisze się pod tym wnioskiem. Swoją zgodę uzależnia od opinii biura postępowania przygotowawczego w resorcie.

Zdaniem ministra to dziwne, że materiały ze śledztwa paliwowego trafiły na biurko Jarosława Kaczyńskiego, wówczas prezesa PiS i członka Biura Bezpieczeństwa Narodowego. "Było wielu innych członków BBN, którym nikt nie proponował przeglądania dokumentów" - stwierdził.

Ćwiąkalski uważa, że były minister sprawiedliwości nie miał prawa pokazywać materiałów ze śledztwa swojemu politycznemu przełożonemu. "W materiałach ze śledztwa nie ma nawet żadnej prośby o udostępnienie tych materiałów. Z dokumentów nie bardzo też wynika, że zgodę na to udzielił prokurator prowadzący śledztwo" - stwierdził minister sprawiedliwości.

"Skoro coś tak bardzo poraziło Zbigniewa Ziobrę w tych aktach, że aż postanowił je pokazać szefowi PiS, to powstaje pytanie: co zrobił od stycznia 2006 roku, kiedy pokazał je Kaczyńskiemu, do pażdziernika 2007 roku, kiedy to przestał być ministrem sprawiedliwości?" - zastanawiał się w Radiu ZET minister Ćwiąkalski.