Prezydent zapowiada, że Rada odbędzie się po 20 października. "Chodzi tylko o to, aby termin był odpowiedni, tu się zastanawiamy w kancelarii nad jednym lub drugim dniem, i to ze względów czysto technicznych" - tłumaczył prezydent w Polskim Radiu.
Według niego kryzys rynków finansowych, który ze Stanów Zjednoczonych dotarł już do Europy, wymaga zwołania takiego nadzwyczajnego posiedzenia. "Prezydent ma prawo do zwoływania Rady Gabinetowej wtedy, kiedy uważa to za stosowne.
"Ja jej nie zwoływałem od lutego, czyli od dawna. Nie nadużywam tego prawa. Tutaj moje prawo jest oczywiste i budzi zdumienie, jeśli ktoś, nawet wysoko postawiony, stara się oceniać to, czy ja korzystam z tego prawa w sposób właściwy, czy nie" - zaznaczył prezydent.
To wyraźne nawiązanie do słów premiera. Po pojawieniu się pomysłu zwołania rady nazwał go niefortunnym. Tusk tłumaczył wtedy, że sytuacja w Polsce nie wymaga żadnych nadzwyczajnych działań.
Ale Lech Kaczyński ma inne zdanie. Ale obiecał, że da rządowi czas na przygotowanie się.
W radiu PiN szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki uściślił, że dyskusja dotyczyć będzie nie tylko kryzysie gospodarczym, ale też projektów ustaw emerytalnych i - jeżeli starczy czasu - spraw bardziej szczegółowych - np. sytuacji w polskich stoczniach.