Gosiewski zdradził, że przed głosowaniem trzy osoby spośród mu przeciwnych przyszło do niego. "Wyjawili mi, jak będą głosować, i bardzo ich za to szanuję" - mówi nam. "O żadnej zemście ani na tej trójce, ani na pozostałych kilkunastu nie ma mowy". "Szef jest w euforii, więc polowania nie będzie" - zapewnia jego bliski współpracownik.
Zresztą ta euforia była wczoraj szeroko komentowana. Gosiewskiego jeszcze w południe nie było w Sejmie. "Normalnie nawet jak nic się nie dzieje, to jest w pracy już bladym świtem i goni innych" - komentował członek prezydium klubu. Choć
inni podkreślali, że gdyby zamiast wniosku o wotum zaufania było głosowanie o zmianę szefa klubu, wynik byłby odwrotny - Gosiewski straciłby stanowisko.
>>>Piasecki: Gosiewski jak feniks z popiołów
Jednak wniosek o zmianę przewodniczącego nie padł. Czy były takie plany? "Tak" - zapewnia nas członek władz PiS. Plan był jednak ponoć inny, niż spekulowano w środę. Faktycznie, to Krzysztof Putra miał zostać szefem klubu. Ale jego wicemarszałkowski fotel miał objąć Jarosław Zieliński, a nie Gosiewski. Ten miał zająć piastowane przez Zielińskiego stanowisko sekretarza generalnego partii. Ale Gosiewski w rozmowie z DZIENNIKIEM zapewnia: "Tę funkcję wzorowo pełni Jarosław Zieliński, ja nigdy nie miałem takiej propozycji od prezesa".
Dlaczego Kaczyński miałby wymieniać Gosiewskiego na Putrę? "Przewodniczący klubu jest jedną z głównych twarzy partii, a Przemek nią nie powinien być" - mówi polityk PiS uważany za przeciwnika szefa klubu. "Zbyszek Chlebowski w PO, Staszek Żelichowski w PSL i Wojtek Olejniczak w Lewicy znani są z tego, że są koncyliacyjni. I tylko >Gosio< w tym gronie to bardziej herszt bandy niż negocjator" - argumentuje inny nasz rozmówca z klubu.
>>>Gosiewski nie dał sobie wyrwać fotela
Dlaczego do zmiany nie doszło? Po pierwsze, Gosiewski nie chciał być sekretarzem generalnym. "Robił to już w czasach Porozumienia Centrum, wie, że to ciężki kawałek chleba" - mówi jego kolega z tamtych czasów. Po drugie, przeciwnicy Adama Bielana i Michała Kamińskiego nazywanych w partii spin doktorami nie chcieli, by doszło do tej zmiany. "Nieważne, kto miałby zmienić Przemka, byłby to sukces >spinek<" - tłumaczy poseł bliski Gosiewskiemu.
Przewodniczący zapewnia, że wyprzedzający ruch, a więc wniosek o wotum zaufania, to jego inicjatywa. "Rano obudziłem się i to wymyśliłem" - mówi nam Gosiewski. Przekonuje, że zanim go zgłosił, uzgadniał ten ruch z prezesem. I deklaruje: "Przemysław Gosiewski od 21 lat jest człowiekiem Jarosława Kaczyńskiego i wszystkie posunięcia klubu ustala z nim".