"To na prezydenta spadnie obowiązek zamknięcia tej sprawy pozytywnie dla Polski" - powiedział na konferencji po rządzie premier Donald Tusk. Choć było wiadomo, że szefem delegacji na szczyt będzie prezydent Lech Kaczyński, to wczoraj premier postawił kropkę nad "i": on sam nie poleci.

Reklama

Potwierdził nam to rzecznik rządu Paweł Graś. Prezydentowi będą towarzyszyli ludzie premiera: ministrowie spraw zagranicznych Radosław Sikorski i szef MON Bogdan Klich. Czy ta wspólna misja ma szanse? "Złożenie przez pana premiera na ręce pana prezydenta losu ministra Sikorskiego to najlepsze rozwiązanie, jakie mogło spotkać pana ministra" - zapewnia szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło. Prezydent i jego ministrowie zarówno przed szczytem, jak i podczas samego spotkania mają lobbować na rzecz kandydatury naszego ministra. "Na pewno będziemy robić wszystko, żeby pan minister Sikorski był cały czas brany pod uwagę jako poważniejszy kandydat na szefa NATO" - dodaje Szczygło. "A ja wierzę niezmiennie w talenty prezydenta" - oświadczył wczoraj premier.

>>>PiS nadal wierzy w Sikorskiego

Ale decyzją Tuska były zaskoczone osoby zaangażowane w walkę o fotel szefa NATO dla Sikorskiego. "Skąd wiadomo, że premier nie leci?!" - dopytywała nas jedna z nich. Jak dodaje inny polityk, choć już dawno ustalone było, że to prezydent jako szef delegacji zgłosi polskie oczekiwania co do osoby przyszłego sekretarza generalnego, to jednocześnie brano pod uwagę obecność premiera na szczycie.

Reklama

Kiedy zapadła decyzja na nie? Rzecznik rządu przekonuje, że już dawno. "Pan premier jest konsekwentny" - przekonuje Paweł Graś. Szczyty NATO to, jego zdaniem, domena prezydenta, a premiera szczyty unijne.

Jednak ten szczyt jest wyjątkowy, bo ma rozstrzygnąć o tym, czy minister z gabinetu Donalda Tuska zajmie najważniejsze stanowisko w największym sojuszu wojskowym na świecie. A przedstawiciele rządu dotąd zapowiadali, że będą walczyli o nie do końca. Sam premier już wczoraj mówił, że jego ministrowie otrzymają instrukcje, jak wzmocnić pozycję Polski w Sojuszu, jeśli kandydatura Sikorskiego przepadnie. Premier nie chciał się wypowiadać, którą z kandydatur - Duńczyka Andersa Fogha Rasmussena czy ministra obrony Kanady Petera MacKaya moglibyśmy poprzeć, gdyby Sikorski stracił szanse.

"Pamiętajmy, że nie mieliśmy do czynienia z formalnym zgłoszeniem, chociaż jeśli takie szanse były czy są, to oczywiście dobrze by było, aby Polak tego typu funkcję otrzymał" - podkreślał premier na konferencji prasowej. Jak wiec odczytywać decyzję Tuska o oddaniu odpowiedzialności za efekty szczytu NATO prezydentowi? "Nie leci, bo nic tam nie ugramy. Najwyraźniej już się nic nie da wywalczyć" - mówi osoba związana z dyplomacją.