Dziennikarzom ten epizod zrelacjonował Józef Krysztoforski, który razem z Lechem Wałęsą przyjmował I Komunię Świętą.
"Mieliśmy wtedy po dziewięć chyba lat. Wieki temu. Ale takich rzeczy się nie zapomina. Uczył nas organista Dąbrowski. W kościele to było. Gdy on wyszedł, Wałęsa podszedł do kropielnicy, wyjął <kranik> i nasikał do święconej wody. No, nie da się ukryć, tak było. Teraz wy to napiszecie, a mnie tu napadną. Nożowniki jedne. Ale co tam, mogę mu to w oczy powiedzieć" - relację Krysztoforskiego przytacza "Express Bydgoski".
>>> Wałęsa: nie nasikałem do kropielnicy
Wczoraj informacjom opisanym przez Pawła Zyzaka zaprzeczał Lech Wałęsa na swoim blogu. "Człowieku, czy Ty jesteś tej samej wiary co ja? Czy Ty wiesz, na jakiej wysokości jest chrzcielnica? Na pewno wyżej niż 8-latka głowa" - pisał były prezydent do Zyzaka. I dodał, że byłoby to "fizycznie nie do wykonania".
>>> Wałęsa do Wandy zakradał się wieczorem
Jednak na zdjęciu z kościoła w Sobowie koło Popowa (tu urodził się i mieszkał Wałęsa, obecne woj. mazowieckie), gdzie miało dojść do tego incydentu, widać jednak, że kropielnica jest wyjątkowo nisko.
Według Pawła Zyzaka, autora biograficznej książki "Lech Wałęsa. Idea i historia", były prezydent miał również nieślubne dziecko, które utopiło się w wieku czterech lat. Również tej informacji Wałęsa konsekwentnie zaprzecza.
Mijał się z prawdą, nie tylko wypierając się swego nieślubnego dziecka, ale też sikania do kościelnej kropielnicy - przekonują znajomi Lecha Wałęsy, do których dotarł "Express Bydgoski". Te wydarzenia z przeszłości byłego prezydenta opisał w książce Paweł Zyzak. I za to spotkało go publiczne potępienie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama