"Lech Kaczyński atakuje powszechnie lubianych polityków takich jak Radek Sikorski czy Lech Wałęsa, więc sam jest odbierany negatywnie" - wtóruje mu politolog Marek Migalski, kandydat PiS do Parlamentu Europejskiego. Wskazuje jednak, że 23 proc. pozytywnych opinii dla urzędującego prezydenta to niezły wynik. "Poparcie jednej czwartej społeczeństwa to jest wynik, o jakim ewentualni kandydaci to tego urzędu, jak choćby Radek Sikorski, mogą pomarzyć" - podkreśla Migalski.

Reklama

>>> Lech Kaczyński na sondażowym dnie

Migalski przypomina, że w ostatniej walce o urząd prezydenta sondaże wskazywały na zwycięstwo Tuska. "W polityce jak w sporcie, zwycięzca z reguły przez większość biegu jest na drugim miejscu" - mówi Migalski. Podobnego zdania jest Jarosław Flis. "Przypomnę notowanie Lecha Wałęsy, które u schyłku jego prezydentury były rekordowo niskie, a potem o mały włos Wałęsa nie pokonał Aleksandra Kwaśniewskiego" - mówi Flis.

>>> Prezydent świadomie poparł IPN

Flis zwraca jednak uwagę na brak konsekwencji w działaniach prezydenta i jego otoczenia. "To, że Lech Kaczyński jest toporny medialnie, wiadomo nie od dziś. Problem w tym, że nikt tego problemu nie próbuje rozwiązać. Tymczasem do opinii publicznej trafia coraz więcej sprzecznych sygnałów. Raz prezydent jest szefem opozycji, raz stara się być arbitrem" - dodaje Flis. Podkreśla, że PiS, z którym prezydent jest kojarzony, ma podobny problem, bo raz prowadzi politykę miłości, by zaraz potem ostro atakować rząd.

Reklama

>>> Prezydent zyska respekt, dając dłoń Wałęsie

Z tą opinią nie zgadza się Migalski, który przekonuje, że Kaczyński traci, bo jest zbyt ideowy. "Prezydent podjął wiele decyzji kosztem swojej popularności, które były zgodne z jego przekonaniami. Najlepszym przykładem takich działań jest polityka zagraniczna prowadzona przez Lecha Kaczyńskiego" - zauważa Migalski.