"My, Polacy, w trudnych chwilach potrafimy się zmobilizować. PiS ma szansę zdobyć w tym regionie mandat" - w ten pompatyczny sposób Ryszard Czarnecki zareagował na wiadomość o rozłamie w PiS, który wywołała jego kandydatura. Zapewnił jedynie, że dołoży wszelkich starań, by zapewnić wygraną Prawu i Sprawiedliwość.
>>> Mojzesowicz rzucił legitymację PiS
Ryszard Czarnecki nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy dla dobra ugrupowania gotów był zrezygnować z "jedynki" w regionie kujawsko-pomorskim. "Bardzo poważnie traktuję decyzję Jarosława Kaczyńskiego. Traktuję ją jako wyraz wielkiego zaufania" - podkreślił. I dodał: "W kampanii wyborczej liczy się tylko zwycięstwo".
Nie obawia się także, że po odejściu Mojzesowicza będzie mu wyjątkowo trudno wygrać w kujawsko-pomorskim mandat dla PiS. "Przecież tu było mnóstwo konfliktów. W grudniu zawieszono kilku samorządowców PiS, później kilku wyrzucono" - powiedział. Czarnecki nie chciał jednak odpowiedzieć wprost na pytanie, czy Mojzesowicz źle zarządzał swoim regionem.
>>> Jarosław Kaczyński odrzuca ultimatum
Bunt w PiS to efekt układania list wyborczych do europarlamentu. "Jedynką" w regionie kujawsko-pomorskim miał być Kosma Złotowski. I władze PiS początkowo na niego przystały. Jednak później Jarosław Kaczyński zmienił zdanie i wyznaczył na lidera w Bydgoszczy Ryszarda Czarneckiego.
Wojciech Mojzesowicz poczuł się tą decyzją oszukany. I dał Jarosławowi Kaczyńskiemu ultimatum: albo kandydatura Czarneckiego zostanie wycofana, albo on wyjdzie z PiS.