Obie strony firmowane są osobiście przez szefową resortu edukacji Katarzynę Hall. Nadzoruje je departament komunikacji społecznej MEN.

Do nauczycieli i dyrektorów adresowana jest strona www.reformaprogramowa.men.gov.pl. Oprócz garści przepisów znajdziemy tam niewiele więcej. Wprawdzie przewidziano możliwość zadawania bezpośrednio pytań do MEN, ale po dwóch tygodniach resort nie odpowiedział na ani jedno.

Reklama

>>>Sześciolatki pójdą do szkół

Niewiele lepiej wygląda uruchomiona zaledwie kilka tygodni wcześniej bliźniacza strona dla rodziców - www.6latki.men.gov.pl. Co pożytecznego można tam znaleźć? Np. listę adresów trzynastu szkół z całej Polski przygotowanych do przyjęcia sześciolatków. Pytania do MEN, owszem, można wysyłać, ale twórcy strony od razu zastrzegli, że indywidualnych odpowiedzi nie udzielają. Główną atrakcją wydaje się więc kalkulator. Na podstawie daty urodzenia dziecka wylicza on, kiedy dziecko pójdzie do przedszkola, a kiedy do szkoły.

"Kalkulator i adresy szkół przydadzą się, ale na pewno nie rodzicom sześciolatków, tylko młodszych dzieci. Większość szkół skończyła już rekrutację do pierwszych klas" - wyśmiewa projekt Karolina Elbanowska, mama czwórki dzieci, inicjatorka ruchu Ratujmaluchy.pl.

Maja Majewska-Kokoszka z Gdańska, mama 7-letniej Dominiki, ocenia, że taka strona jest kompromitacją MEN. "Nie znalazłam tam podstawowych informacji: jak zapisać dziecko do szkoły, dlaczego warto, jak przygotowane są szkoły w mojej okolicy, jak zdiagnozować, czy dziecko jest gotowe do pierwszej klasy (poradnie pedagogiczne już nie kwalifikują, tylko decydują rodzice)" - mówi.

Mama Dominiki zniechęciła się ostatecznie, gdy zobaczyła, że ostatnia aktualizacja na stronie pochodzi z 7 kwietnia. "Widać, że albo nie ma pytań, albo ministerstwo na nie nie odpowiada. Dziwne, bo sprawa jest gorąca, my, rodzice, mamy setki pytań" - dodaje.

Reklama

Małgorzata Barańska, nauczycielka najmłodszych klas w szkole nr 44 w Gdańsku, przyznaje, że strona internetowa nie rozwiązuje praktycznych problemów wychowawców.

Podaje przykład: nowe podręczniki przygotowano w taki sposób, by mogły z nich korzystać zarówno sześcio-, jak i siedmiolatki. "Są za łatwe dla siedmiolatków. Chcieliśmy więc zostawić ich dotychczasowe podręczniki, ale nie ma takiej możliwości. Szukałam porady na stronie MEN, ale nie ma o tym ani słowa. Już wiem, że tego problemu pani minister rozwiązać nie zamierza. To my, nauczyciele, mamy sobie poradzić sami" - mówi Małgorzata Barańska.

Jej zdaniem strona internetowa wcale nie służy rozwiązywaniu rzeczywistych problemów, a tylko propagandzie i pokazywaniu, że ministerstwo "coś robi”.

Krytycznie stronę do nich skierowaną oceniają też dyrektorzy szkół. "Pytań mamy mnóstwo, ale ze strony ministerstwa niewiele można się dowiedzieć" - komentuje Małgorzata Machnio, wicedyrektor szkoły nr 4 w Radomiu. Jak podkreśla, reforma wprowadzona została na wariackich papierach, bez odpowiedniego przygotowania. A spóźniona i źle zrobiona strona internetowa tylko dopełnia tego obrazu.

"Wiele osób wciąż nie ma pojęcia, co się dzieje z reformą. Ludzie piszą do nas, pytając o szczegóły zmian i rekrutacji. Staramy się im odpowiadać, ale to chyba nie powinna być nasza rola" - podsumowuje Karolina Elbanowska.