"To są pomówienia. Przypominam, że IPN nie znalazł żadnych dowodów na to, że donosiłem i współpracowałem z SB" - mówi DZIENNIKOWI Kowalski. Dodaje, że jeżeli Anusz znalazł nowe dokumenty, to jest gotów poddać się kolejnej lustracji.
"Jak mogłem donosić na osobę, której nie znałem" - pyta się Kowalski wskazując, że nigdy nie poznał Marcina Mellera. "Zresztą on to potwierdza" - zaznacza polityk PiS i atakuje Anusza: "To nie jest historyk, ale polityk którego głównym celem jest atakowanie Prawa i Sprawiedliwości".
Kowalski nie wyklucza też pozwu przeciwko "Polityce" lub samemu Anuszowi. "Konsultuję się w tej sprawie z prawnikami" - mówi.
>>> Poseł PiS sypał na szefa CBA
Dziś "Polityka" napisała, powołując się na Anusza, że są dowody na współpracę Kowalskiego z SB. Mają być one w aktach sprawy "Banan" (Dotyczyła ona Marcina Mellera dzisiaj redaktora naczelnego Playboya), którego SB zatrzymało w 1988 roku z ulotkami. Z dokumentów wynika, że Kowalski miał ustalić charakter kontaktów Mellera z działaczami warszawskiego NZS. Działali w nim m.in. obecny szef CBA Mariusz Kamiński, były warszawski radny PiS Piotr Ciompa oraz obecnego redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Paweł Lisicki.