Kilka dni przed wyborami przy stoliku w sejmowej restauracji siedzi Ludwik Dorn. Podchodzi do niego Zbigniew Ziobro, który dziękuje mu za to, że były marszałek Sejmu stanął w jego obronie i nazwał Janusza Kaczmarka kłamcą. Kaczmarek przed sejmową komisją do spraw nacisków zeznał bowiem, że Ziobro szukał haków na polityków PO i SLD.
Panowie rozmawiają kilka minut. Ziobro jednak musi szybko opuścić sejmową restaurację, bo jest w trakcie kampanii wyborczej. Dorn proponuje spotkanie już po wyborach i aktualizuje numer telefonu byłego ministra sprawiedliwości. Dzwoni dzień po wyborach, w poniedziałek. Umawiają się na wtorek w barze sushi, niedaleko mieszkania Zbigniewa Ziobry.
>>> Tajne spotkanie Ziobry z Dornem
Jeden z uczestników spotkania mówi DZIENNIKOWI, że nieprawdą jest, jakoby sala w barze była wynajęta, a rozmowa odbywała się szeptem. "To była głośna towarzyska rozmowa, nie rozmawialiśmy przez półtora roku" - zapewnia nas polityk.
Zbigniew Ziobro w rozmowie w "Sygnałach Dnia" w Polskim Radio stwierdził, że dopiero teraz przyznał rację Ludwikowi Dornowi, który dawno temu ostrzegał go kilka razy przed Kaczmarkiem. "Ja wcześniej traktowałem jego wypowiedzi z dystansem i niedowierzaniem, z całą pewnością co do Kaczmarka Ludwik Dorn miał rację. To ja się myliłem, on, z racji może doświadczenia, trafnie oceniał jego osobowość" - mówił Ziobro.
Tymczasem policja wyjaśnia, dlaczego mieszany patrol (policji i straży miejskiej) podwiózł Dorna na ulicę Dobrą, gdzie znajduje się bar sushi w którym umówił się z Ziobro. Na razie, z ustaleń funkcjonariuszy wynika, że polityk zatrzymał radiowóz, żeby policjant wylegitymował śledzącego go mężczyznę. Prawdopodobnie był to dziennikarz lub paparazzi. Po wylegitymowaniu mężczyzny, według "Faktu", radiowóz zawiózł Dorna na ul. Dobrą.