To właśnie przez tzw. aferę gruntową rozpadła się koalicja PiS z LPR i Samoobroną.
Kogo Andrzej Lepper nazywa "głupolami"? Były wicepremier w rządzie PiS wyjaśnia, że ma na myśli kierownictwo CBA, jak i prominentnych wówczas polityków - Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro, którzy mieli prowokację wymyślić i politycznie nią sterować.
Nie było przecieku, który rozwalił koalicję?
"Minister rolnictwa nie jest osobą, która podejmuje decyzję w sprawie odrolnienia gruntów. Więc nawet gdybym chciał, nie mógłbym za to wziąć łapówki. Kiedy dotarło to do świadomości tych, którzy sterowali tą akcją <uszyli> przeciek, aby wytłumaczyć się z fiaska tej prowokacji" - tłumaczy Lepper w rozmowie z DZIENIKIEM.
Dodaje, że śledztwo które miało ujawnić rzekome źródła przecieku nie mogło się zakończyć niczym innym jak fiaskiem. "Nie było żadnego przecieku, więc prokuratura nie mogła znaleźć winnych" - podkreśla lider Samoobrony.
Dodaje, że teraz czeka na oficjalne zamknięcie prokuratorskiego postępowania i wtedy będzie domagał się satysfakcji. "Chodzi o pomówienie mnie, postawienie w kręgu osób podejrzewanych o przestępstwo, co wyeliminowało mnie na pewien czas ze sceny politycznej" - żali się Lepper.
>>> Konfrontacji nie było. Był za to kabaret
Operacja CBA z 2007 r. miała wykryć korupcję w resorcie rolnictwa. Ale spaliła na panewce. Pośrednik Piotr R. nieoczekiwanie wycofał się z wzięcia łapówki za odrolnienie ziemi na Mazurach od podstawionego agenta CBA. A Lepper, do którego miała trafić część pieniędzy, w ostatniej chwili odwołał spotkanie z R.
Gdy latem 2007 r. ujawniono finał nieudanej operacji, sugestia była wyraźna: spalił ją przeciek, za którym miał stać były szef MSWiA Janusz Kaczmarek.