6 lipca 2007 roku. CBA chce zatrzymać ówczesnego ministra rolnictwa, Andrzeja Leppera, podczas wręczania łapówki za odrolnienie gruntów. Ale rano, w dniu planowanej akcji Lepper ogłasza, że przeciwko niemu CBA szykuje prowokację. Zatrzymani zostają Piotr Ryba i Andrzej K. Prokuratura uznała, że ktoś ostrzegł ówczesnego wicepremiera.

Reklama

>>>Lech Kaczyński źródłem przecieku?

Wybucha nowa afera: przeciek z afery gruntowej. W "kręgu podejrzeń" znalazł się m.in. ówczesny szef MSWiA - Janusz Kaczmarek. Niespodziewanie głos zabiera Lepper. I twierdzi, że to Zbigniew Ziobro na trzy tygodnie przez nieudaną akcją mówił mu o działaniach CBA. Ówczesny minister sprawiedliwości się broni. Prezentuje cyfrowy dyktafon, którym - jak twierdził - nagrał spotkanie z szefem Samoobrony. "To gwóźdź do politycznej trumny Leppera" - mówi Ziobro na konferencji prasowej. Jego zdaniem nagranie rozmowy udowadniało, że Lepper kłamie.

>>>Tak wyglądała afera gruntowa

Jesienią 2008 r. prokuratura umorzyła śledztwo. Powód? "Zapis rozmowy między Ziobro a Lepperem na nośniku przedstawionym w prokuraturze przez byłego ministra sprawiedliwości jest najprawdopodobniej nieoryginalny" - mówiła wtedy rzeczniczka prokuratury okręgowej Katarzyna Szeska.

Ale to nieprawda - stwierdził Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa. Sędzia Konrad Mielcarek rozpatrzył zażalenie Ziobry na umorzenie śledztwa. Przeanalizował materiał zebrany przez śledczych i kazał dalej prowadzić sprawę. Mielcarek stwierdził bowiem, że oskarżyciele nie mieli żadnych dowodów, by uznać nagranie za zmanipulowane lub nieoryginalne. Przeciwnie."Biegli (...) nie stwierdzili ingerencji w ciągłość i integralność zapisu. Nie ma podstaw do podważenia autentyczności i wiarygodności dowodowego nagrania” - napisał sędzia Mielcarek do warszawskiej prokuratury okręgowej.

Prokuratorzy twierdzili, że Ziobro dał im tylko kopię nagrania. Sędzia obalił także ten argument: "Zdaniem sądu nie można kwestionować mocy dowodu z nagrania, tylko z tego powodu, iż jest to kopia. (...)Każda kopia danych cyfrowych jest identyczna z zapisem oryginalnym" - stwierdził sędzia, opierając się na opinii aż trojga biegłych, którzy badali nagranie.

Reklama

Oskarżyciele przypuszczali, że nagranie mogli zmanipulować podwładni Ziobry. Ale sędzia Mielcarek uznał, że także na tę tezę prokuratura nie ma żadnego dowodu. Wytknął oskarżycielom jeszcze większy błąd. Jego zdaniem prokuratorzy całą sprawę sprowadzili tylko do nagrania z dyktafonu. Lecz w ogóle nie wzięli pod uwagę, że Lepper miał motyw, by kłamać i fałszywie obciążać Ziobrę. A także nie zwrócili uwagi na zeznania wszystkich świadków. Dlatego sędzia kazał prokuraturom sprawdzić, jak Lepper zachowywał się w 6 lipca 2007 roku. Zdaniem sędziego Mielcarka oskarżyciele powinni sprawdzić, czy Lepper nie kłamał także z zemsty za zdymisjonowanie z funkcji wicepremiera rządu Jarosława Kaczyńskiego. Na koniec sędzia kazał prokuratorom jeszcze raz skonfrontować Leppera z Ziobrą. I obu puścić nagranie z dyktafonu.

Kiedy śledczy zarządzą konfrontacje? "Wykonujemy czynności zgodnie ze wskazaniami sądu" - powiedział DZIENNIKOWI Mateusz Martyniuk, rzecznik stołecznej prokuratury.