Trzydzieste dziewiąte urodziny okazały się wyjątkowo udane dla byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z PiS.

>>>Lepper: PiS planowało likwidację Samoobrony

Reklama

Tego dnia doszło do sądowego finału afery gruntowej, w wyniku której dwa lata temu upadł rząd PiS - Samoobrony - LPR. Skazani zostali dwaj pośrednicy, którzy powoływali się na wpływy u Andrzeja Leppera, ówczesnego ministra rolnictwa, i obiecywali podstawionym przez CBA biznesmenom odrolnienie 40 ha gruntów za gigantyczną łapówkę. Jednak w ostatniej chwili Lepper został ostrzeżony o grożącym mu niebezpieczeństwie i wymknął się z pułapki, w którą ostatecznie wpadli Andrzej K. i Ryba.

>>>Afera przeciekowa. CBA ma nowe dowody

Kim są załatwiacze, którzy chcieli zbić fortunę dzięki znajomości z Lepperem? Pierwszy ze skazanych, Piotr Ryba, to były dziennikarz TVP i bliski współpracownik Leppera, którego sam lider Samoobrony przedstawiał jako "doradcę gospodarczego swojej partii". Sąd wymierzył mu karę 2,5 roku więzienia. Znacznie łagodniej potraktowany został jego wspólnik Andrzej K., któremu została wymierzona jedynie grzywna. Sąd uwzględnił bowiem wniosek prokuratora Andrzeja Pasiecznego, by złagodzić mu karę, ponieważ od samego początku współpracował w śledztwie i sypał wspólników. Obrońcy skazanych już zapowiadają apelację. "Sąd nie udźwignął tej sprawy" - oświadczył adwokat Ryby Mariusz Paplaczyk.

Po wczorajszym wyroku Zbigniew Ziobro nie kryje triumfu. "Wyrok potwierdza, że nasza walka z korupcją była jak najbardziej zgodna z prawem wbrew tysiącom zarzutów, które pojawiły się wtedy w ramach czarnego PR-u" - twierdzi były minister sprawiedliwości.

Jednak bardziej sceptyczny jest szef komisji śledczej, która bada rzekome naciski na służby specjalne w okresie rządów PiS. Sebastian Karpiniuk z PO ironizuje: "Największe przesilenie polityczne po 1990 roku w Polsce kończy się na skazaniu jednego dżentelmena, który chciał przysposobić sobie parę złotych do kieszeni". Jeszcze mocniej decyzję sądu krytykuje Andrzej Lepper. "To CBA i ministrowie PiS wymyślili całą tę aferę. Na ławie oskarżonych powinni siedzieć szef CBA i premier Jarosław Kaczyński" - mówi DZIENNIKOWI.

Ale Tomasz Frątczak, dyrektor gabinetu Mariusza Kamińskiego z CBA, zupełnie inaczej wyobraża sobie ławę oskarżonych. "Można dziś spekulować, o ile dłuższa byłaby ława oskarżonych, gdyby nie doszło do zdrady naszej operacji. Dlatego teraz najważniejszym zadaniem prokuratury powinno stać się ukaranie osób odpowiedzialnych za przeciek. Ich wysoki status społeczny i materialny nie może oznaczać ich bezkarności" - twierdzi Frątczak.