"Misja w Afganistanie to nasza racja stanu. Przegrana w Afganistanie, będzie przegraną Polski. To będzie podważało wiarygodność NATO - naszego filaru bezpieczeństwa. Dlatego byliśmy tam, jesteśmy i będziemy"- powiedział Bogdan Klich.
"Powtórzę to, co już wielokrotnie powtarzałem. Nasi żołnierze są tysiące kilometrów od naszych granic, żeby nasze granice były bezpieczne. Bo współczesna wojna rozgrywa się w dużym oddaleniu" - podkreślił Klich.
Szef MON dodał, że przekazał już premierowi Donaldowi Tuskowi wstępny raport na temat tragedii w Afganistanie. Ostateczna wersja dokumentu ma być przygotowana za miesiąc. Poinformował też, że śledztwo w sprawie śmierci kpt. Ambrozińskiego wszczęła już prokuratura wojskowa i że przebiegowi feralnej akcji w Afganistanie przyjrzy się Departament Kontroli MON.
Kapitan Ambroziński zginął w poniedziałek. Jego oddział wpadł w zasadzkę zorganizowaną przez talibów w prowincji Ghazni. W potyczce z rebeliantami zostało także rannych czterech innych polskich żołnierzy.
"Akcja w Afganistanie, w której zginął Daniel Ambroziński, nasuwa cztery wątpliwoiści" - mówił dziś minister Bogdan Klich.
Te wątpliwości to:
1. czy właściwie wykorzystano dane z analiz wywiadowczych i sprzętu rozpoznawczego;
2. czy odpowiednio funkcjonowało naprowadzanie lotnictwa wspierającego;
3. czy system wsparcia polskich sił szybkiego reagowania był zorganizowany właściwie, "bo pojawił się z odsieczą późno";
4. czemu amerykańskie siły szybkiego reagowania "przybyły też późno".
Pytany o spekulacje co do ewentualnej zdrady, minister odpowiedział, że "trudno wykluczyć, że są wśród afgańskich policjantów lub afgańskich żołnierzy tacy, którzy występują <w dwóch kapeluszach>". "Taka możliwość jest zawsze brana pod uwagę i dlatego zasadą jest, przestrzeganą także podczas tej tragicznej akcji, że najpierw idą siły afgańskie" - dodał Klich.