Wczoraj zarząd główny SD podsumował półroczną działalność Pawła Piskorskiego na stanowisku szefa partii. Przed posiedzeniem kilku działaczy mówiło nam o rozczarowaniu nowym przewodniczącym. Przede wszystkim nie udało mu się dźwignąć SD w sondażach. Choć partia ma ambicje wejść do Sejmu w 2011 roku, mimo wakacyjnej medialnej ofensywy dostaje w badaniach od 0 do 2 proc. poparcia.
>>> Czy Piskorski sprzedał więcej niż miał?
Na dodatek Piskorskim zainteresowały się prokuratura i Centralne Biuro Antykorupcyjne, które prześwietlały jego wygraną w gdyńskim kasynie sprzed kilkunastu lat. A teraz sprawdzają, czy Piskorski legalnie sprzedał w 1997 roku dzieła sztuki.
"Mówiłem wczoraj, że jestem zaniepokojony zainteresowaniem służb i prokuratury osobą Piskorskiego. To nie zaszkodzi jemu, tylko SD, które może na tym najwięcej stracić" - mówił "Gazie Wyborczej" po posiedzeniu zarządu Krzysztof Góralczyk, szef rady naczelnej Stronnictwa. "Ale Piskorski skwitował to stwierdzeniem, że wszyscy wiedzieliśmy, iż będą ataki. I powtórzył, że nie ma sobie nic do zarzucenia".
Piskorski odpiera zarzuty, że jego półroczna działalność w Stronnictwie nie przyniosła efektów. "Po posiedzeniu zarządu mam pewność, że jeśli w SD są niezadowoleni, to są to pojedyncze głosy osób, które czują się niedowartościowane" - podkreśla. Zapewnia, że dopina ostatnie szczegóły kolejnej, jesiennej ofensywy SD i Andrzeja Olechowskiego. Ten nie wyklucza, że z poparciem Stronnictwa powalczy o prezydenturę za rok.