Wczorajszy sondaż TN OBOP dla DZIENNIKA pokazuje, jak trudne zadanie stoi przed sztabowcami Lecha Kaczyńskiego, którzy za dwa lata będą walczyć o reelekcję obecnego prezydenta. Aż 64 proc. respondentów nie wierzy, że głowie państwa uda się poprawić kiepskie notowania. Recepty na ten stan rzeczy, Bielan i Kamiński szukają aż za oceanem.

Reklama

Już wczoraj w nocy w Denver wystartowała konwencja Demokratów. Za tydzień podobny show zorganizują Republikanie. Obie partie oficjalnie przedstawią kandydatów w wyścigu po prezydenturę. Czy Bielan i Kamiński podpatrzą coś, co przeszczepią na polski rynek polityczny?

Obaj byli prekursorami takich działań. Wszystko zaczęło się w marcu 2005 r., gdy Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało pierwszą konwencję swojego kandydata na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Do Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie przybyło blisko 3 tys. działaczy i sympatyków tej partii.

Tam na wielkim telebimie pierwszy raz zaprezentowane zostało nowe logo PiS. Dotychczasowe pomarańczowe kolory zastąpiły barwy bliskie amerykańskim Republikanom: czerwony, biały i granatowy. Pojawił się też nowy zwyczaj: goście na krzesełkach znajdowali kartony z hasłami w partyjnych barwach.

Reklama

Ale to był tylko pierwszy krok w stronę amerykanizacji. Kolejnym były telewizyjne spoty. Dotąd nudne i sztampowe pojawiały się wyłącznie w paśmie audycji bezpłatnych. Kampania 2005 r. wszystko zmieniła. I znów prekursorami zmian byli spin doktorzy z PiS, którzy wprowadzili słynnego pluszaka i lodówkę. Znikały z niej produkty, bo przeciętnej rodziny nie było stać na zakupy po wprowadzeniu podatku liniowego z programu PO.

"Motyw znikających przedmiotów w tym słynnym spocie był wcześniej użyty w reklamach George’a W. Busha przeciw Johnowi Kerry’emu z 2004 r., a biograficzny spot Donalda Tuska z kampanii prezydenckiej w tym samym roku był wersją spotu Kerry’ego" - mówi DZIENNIKOWI dr Tomasz Olczyk, socjolog mediów z Uniwersytetu Warszawskiego.

W kolejnej akcji, tym razem samorządowej, walczące o zwycięstwo sztaby PO i PiS kopiowały spoty Ronalda Reagana z 1984 r. W kolejnej kampanii parlamentarnej PiS pokazało filmik "Sztab", w którym aktorzy grający polityków konkurencji ubolewali nad brakiem pomysłów na kampanię. To była niemal wierna kopia reklamówki kandydata Republikanów Michaela Dukakisa z 1988 r.

Reklama

"Amerykanizacja kampanii wyborczych w Polsce jest zauważalna" - komentuje Michał Kolanko, obserwator kampanii wyborczej w USA, którą opisuje na blogu spinroom.pl. Podkreśla jednak, że najbardziej widać to w przypadku tzw. stagecraft - to budowanie odpowiedniego wyglądu konwencji i wieców wyborczych.

Właśnie na tym polu polskim kampaniom najbliżej do amerykańskich. Tutaj mniej bowiem liczą się pieniądze, a bardziej dbałość o szczegóły. Choćby takie, że podczas pierwszego wspólnego wiecu wyborczego Baracka Obamy i Hillary Clinton, kolor krawata senatora z Illinois i kostiumu jego największej wówczas konkurentki były identyczne. Coraz bardziej amerykańskie są także nasze debaty telewizyjne.

Zarówno politycy PiS, jak i PO przyznają, że przegrana przez Jarosława Kaczyńskiego debata z Donaldem Tuskiem była momentem przełomowym poprzedniej kampanii. Wcześniej debaty były raczej jedynie punktem obowiązkowym wyborczego wyścigu i nikomu nic nie dawały.

Na jakim polu ta pogoń czeka nas w najbliższych latach? Oczywiście w internecie. W Polsce wciąż jeszcze za mało osób ma do niego dostęp. A w USA coraz większy wpływ na wyborców mają blogerzy, wśród których dominują zwolennicy Partii Demokratycznej. Ale już w 2007 r. internet wydatnie pomógł Platformie w zmobilizowaniu młodych wyborców. Tyle że w USA nowe trendy kreują i same partie. W Polsce to wciąż inicjatywy obywatelskie.

Co zatem z amerykańskiej kampanii 2008 może zostać przeniesione na polski grunt? Na pewno ekspansja partii i sztabów wyborczych do internetu. "Wśród tysięcy dziennikarzy akredytowanych na konwencję Demokratów w Denver jest wielu blogerów i jest to trend, który będzie tylko przybierał na sile" - mówi Michał Kolanko. Ale to nie wszystko. Kandydaci na prezydenta USA mają własne kanały YouTube, gdzie natychmiast trafiają zapisy ich spotkań z wyborcami, przemówienia, konferencje prasowe i spoty wyborcze.

A są i inne sposoby wykorzystania internetu. Barack Obama mnóstwo pieniędzy na kampanię zebrał właśnie w sieci. Polskie prawo na to akurat nie pozwala. Ale nie stawia już przeszkód, by wykorzystać internet do organizowania zwolenników kandydata na prezydenta w terenie.

Sztab Obamy już na rok przed pierwszymi prawyborami stworzył serwis społecznościowy my.barackobama.com, dzięki któremu jego zwolennicy mogli na własną rękę organizować spotkania wyborcze, czy rozdawać materiały wyborcze. Decentralizacja kampanii to przyszłość także w Polsce. "Jeśli polscy politycy sięgną po te wzorce, kampania w 2010 r. w Polsce będzie bardzo szybka" - prorokuje Michał Kolanko.