Jak dowiedział się dziennik.pl, decyzja o postawieniu byłego premiera przed Trybunałem zapaść ma jutro we władzach Platformy. Potem wniosek trafi do Sejmu, gdzie ostatecznie o losach Jarosława Kaczyńskiego zdecydują posłowie.

Reklama

"To próba łamania reguł demokracji" - mówi były premier. Przekonuje, że to właśnie on próbował ratować potwornie zadłużone stocznie.

Jak ustalił DZIENNIK, ekipa Tuska winą za możliwą upadłość polskich stoczni obarcza głównie rząd PiS. Dokument zarzuca gabinetowi Jarosława Kaczyńskiego, że nie wystąpił w 2007 roku o przedłużenie okresu ochronnego w sprawie stosowania pomocy publicznej dla stoczni na kolejne trzy lata. Taka możliwość istniała dla nowych członków Unii.

>>> Przeczytaj więcej o zarzutach dla Kaczyńskiego

"To jest kabaret. Myśmy uczynili wszystko, żeby stocznie uratować, począwszy od mojej rozmowy z szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso, kiedy doprowadziłem do odłożenia egzekucji, bo już wtedy do tej egzekucji by doszło" - broni się Kaczyński.

"Doprowadziliśmy do takiego stanu, w którym stocznie szanse miały, później przyszedł nowy rząd, minister skarbu Aleksander Grad i sytuacja jest chyba gorsza, niż była" - powiedział Kaczyński.