Senyszyn dodaje na blogu w onet.pl, że teraz były premier marzy o tym, by zostać eurodeputowanym. Problem w tym, że musi mu w tym pomóc szef SLD.
"Na liście może go umieścić tylko Grzegorz Napieralski. Jeśli będzie dość mocny" - zauważa posłanka Lewicy. Zastrzega jednak, że przewodniczący SLD jest osłabiony bojami o klub poselski i weto w sprawie pomostówek. Co więc robi Leszek Miller? "Przychodzi mu z odsieczą. Dla niepoznaki udaje, że na swoim blogu broni walczącego o pomostówki OPZZ" - pisze Senyszyn.
"Tylko pierwsza naiwna mogłaby uwierzyć w szczerość intencji byłego premiera, który w czasach swoich rządów (2001-2004) odbierał pieniądze i uprawnienia" - kpi posłanka Sojuszu. I wylicza tych, którym były premier pieniądze odebrał lub chciał odebrać. "Studentom, osobom niepełnosprawnym, barom mlecznym, kobietom w ciąży, samotnym matkom" - przypomina Joanna Senyszyn.
"Z dawaniem było gorzej. Emeryci dostali kuriozalne, kilkuzłotowe podwyżki, pogorszyła się relacja płacy minimalnej do przeciętnego wynagrodzenia (z 37,2% do 35,3%), wzrosła liczba żyjących poniżej minimum socjalnego i poniżej minimum egzystencji. Jako premier nie żałował tylko bogatym i Kościołowi" - dodaje posłanka Lewicy.
"W swojej grze o stołek Leszek Miller obraża klub Lewicy. Insynuuje, że odrzucenie prezydenckiego weta było <kupczeniem w interesie jednego człowieka (czytaj: Olejniczaka) i przeciw własnej formacji>" - pisze Senyszyn. I dodaje, że "z mętnych wywodów byłego premiera wynika, że niczego nie rozumie".
"Najtragiczniejsze jest to, że Miller wcale nie martwi się o ciężko, czasem w nieludzkich warunkach pracujących robotników. Przeciwnie. Martwi go, że w nowych warunkach prawnych państwo <stanie wkrótce przed dylematem naboru do szczególnie trudnych zawodów - bo przecież jeśli nie przyciągnie do niego wcześniejszą emeryturą, będzie musiało oferować wyższe pensje>" - pisze posłanka Lewicy.
"I o to chodzi. Niech wreszcie robotnicy narażający swoje zdrowie, a nieraz i życie, będą sowicie wynagradzani. Nie tak, jak w czasach rządów Millera" - twierdzi Joanna Senyszyn.