Liderzy PO wiedzą, że mogą przegrać wybory z blokiem PiS-Samoobrona-LPR. "Na razie nie podejmujemy żadnych nerwowych ruchów" - łagodzi nastroje Mirosław Drzewiecki z Platformy. Ale potwierdza, że symulacje wyniku wyborów po ewentualnym sprzymierzeniu z PSL i SLD są robione. A wynik byłby bardzo dobry. Centrolewicowa koalicja wygrałaby w 11 województwach: na Śląsku, Pomorzu, w Wielkopolsce i w centralnej Polsce. Rządowi na otarcie łez pozostałby wschód i południe kraju.

Do tej pory liderzy Platformy jak diabeł święconej wody bali się nawet wzmianek o sojuszu ze skompromitowanym SLD. Teraz też gwałtownie zaprzeczają, ale sondaże i analizy są bezlitosne. Tylko wspólny start PO, SLD i PSL gwarantuje tym partiom zwycięstwo w walce o samorządy. To skutek tego, że rząd planuje zmianę ordynacji wyborczej. Teraz kilka partii będzie mogło wystawiać wspólne listy wyborcze i zgarniać więcej głosów.

O tym, czy powstanie blok z lewicą, Platforma zdecyduje, jeśli Sejm uchwali nową ordynację wyborczą. Ogłosi to tuż przed wyborami na jesieni - twierdzi "Życie Warszawy". Kłopotliwą koalicję PO będzie tłumaczyć tym, że to jedyny ratunek przed całkowitym opanowaniem kraju przez PiS, Samoobronę i LPR.