Wiceszef Państwowej Komisji Wyborczej Stanisław Kosmal nie chciał zdradzić, w jakiej miejscowości pobito szefa komisji. Jego zdaniem wprowadziłoby to niepotrzebne zamieszanie. Jednocześnie Kosmal uspokaja, że te wszystkie przypadki to jedynie incydenty. "Nie doszło dotąd do zdarzeń, które zagrażałyby bezpieczeństwu trwających wyborów" - powiedział.
Najwięcej kłopotów sprawiały dziś błędnie wydrukowane karty do głosowania. Na przykład w Choroszczy nie nadrukowano na kartach specjalnych pieczęci. Innym razem na karcie pomylono cyfry w dacie. Zamiast 12 listopada, wydrukowano 21 listopada. "Były też błędy w nazwiskach i nazwach komitetów wyborczych" - powiedział Kosmal.
Najgorsza sytuacja jest w Miliczu na Dolnym Śląsku. Z powodu błędów na kartach przerwano tam wybory i dopiero po godz. 17.00 mieszkańcy dostali prawidłowe karty do głosowania. Dlatego w tym okręgu wybory będą przedłużone aż do 2:15.
Stanisław Kosmal przyznał, że prawie w każdym województwie były przypadki łamania ciszy wyborczej, np. rozrzucania ulotek czy jeżdżenia samochodów oklejonych plakatami wyborczymi. Zapewnił, że policja szybko reagowała na takie zdarzenia.
W sobotę i w nocy też było kilkadziesiąt przypadków zrywania lub naklejania nowych plakatów. Policja była czujna. Rzecznik komendanta głównego policji Zbigniew Matwiej twierdzi, że "większość sprawców została zatrzymana i po przesłuchaniu zwolniona do domu". Przypomniał, że sprawami tego typu zajmują się sądy grodzkie, grożą za to grzywny.
Cisza wyborcza obowiązuje zarówno kandydatów startujących w wyborach, wystawiające ich komitety, jak i media. W czasie trwania ciszy wyborczej zakazane jest prowadzenie agitacji i publikowanie sondaży dotyczących wyborów.
Sprawami naruszenia ciszy wyborczej zajmują się sądy grodzkie. Jeśli ktoś zauważy, że cisza wyborcza została naruszona, powinien zawiadomić policję. Zgodnie z ordynacją wyborczą, ten kto podczas ciszy wyborczej organizuje pochody lub manifestacje, wygłasza przemówienia, rozdaje ulotki lub w jakikolwiek inny sposób prowadzi agitację wyborczą na rzecz kandydatów na radnych, jak i wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, może zapłacić grzywnę.
Natomiast za publikowanie w tym czasie wyników przedwyborczych sondaży grozi kara od 500 tys. do miliona zł.