Piątek, 10 listopada. Kilka minut po godzinie 14. w opolskim areszcie rozlega się szczęk zamka. W bramie staje Aleksandra Jakubowska. Po 22 dniach w więziennym drelichu i aresztanckiego drylu może się wreszcie wydostać na wolność. Kilka godzin wcześniej jej mąż wpłacił 200 tys. zł kaucji.

Reklama

Jakubowska stara się nie okazywać, że jest zdruzgotana pobytem w areszcie. Uśmiecha się od ucha do ucha. Na twarzy makijaż, błyszczące usta i nienaganna fryzura. Ale widać, że tak naprawdę jest roztrzęsiona. Nie ma w niej nic z dawnej pewności siebie. Nie chce rozmawiać z dziennikarzami. Z ulgą oddycha dopiero, gdy wsiada do samochodu i z piskiem opon rusza do domu.

Teraz byłej posłance lewicy przyjdzie poczekać na akt oskarżenia i proces. Co tydzień musi się jednak meldować na komisariacie policji.