"Przepraszam pana prof. Macieja Giertycha za szkodę, jaką wyrządziłam mu swoim zachowaniem" - napisała w oświadczeniu Leokadia Wiącek. Przeprosiła też wszechpolaków. "Proszę o niełączenie członków stowarzyszenia z moją obecnością na tym spotkaniu (podkreślam: nie byłam wówczas w Młodzieży Wszechpolskiej)" - dodała.

Liga Polskich Rodzin też bije się w piersi. "Pragniemy wyrazić ubolewanie, iż osoba wyrażająca publicznie poglądy, o których pisał dziennik.pl, stojące w rażącej sprzeczności z zasadami polskiego patriotyzmu, pełniła funkcję asystenta posła" - czytamy w oświadczeniu biura prasowego LPR przy Parlamencie Europejskim.

Na przeprosiny Wiącek zareagowali też wszechpolacy. I natychmiast wyrzucili ją ze swoich szeregów. "Mimo że w momencie udziału w spotkaniu nie była ona członkiem stowarzyszenia i związała się z nim później, nie może pozostawać w naszych szeregach osoba, która przez swoje wcześniejsze zachowanie rzuca cień na wszystkie osoby zaangażowane dla urzeczywistnienia idei narodowych i katolickich" - dorzuca od siebie prezes wszechpolaków Krzysztof Bosak na stronie internetowej.

A prokuratura w Zabrzu potwierdza: na zdjęciach i filmie widać Leokadię Wiącek. Śledczy, prócz byłej asystentki Giertycha, zidentyfikowali na zdjęciach jeszcze jedną osobę - Piotra Schmidta - poinformowała dziennik.pl szefowa Prokuratury Rejonowej w Zabrzu Alina Skoczyńska. Osoby te prokuratura chce jak najszybciej przesłuchać.

Sprawę bada też specjalna komórka Centralnego Biura Śledczego, zajmująca się przestępstwami zagrażającymi bezpieczeństwu państwa. A także wywiad kryminalny. "Policja bada podobne przypadki, które miały miejsce w całym kraju" - powiedział dziennikowi.pl Paweł Biedziak, rzecznik komendanta głównego policji.

Ujawniony przez dziennik.pl film, na którym widać, jak młodzi ludzie palą pochodnie w kształcie swastyki, krzyczą: "Sieg heil" i podnoszą ręce w faszystowskim pozdrowieniu, wywołał w kraju wielką burzę. Sam premier domaga się wyjaśnień, kto brał w tym udział i czy są to osoby powiązane z ludźmi władzy. A minister Roman Giertych zawiadomił prokuraturę.

Ale Roman Giertych mówił też, że nie ma dowodów, jakoby na imprezie bawili się aktywiści Młodzieży Wszechpolskiej, sugerował nawet polityczną prowokację. Dodał jednak, że jeśli potwierdzi się, że w "zabawie" brali udział wszechpolacy, powinni ponieść surową karę.