Szefem całej Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego jest Jacek Dubiński, człowiek z polecenia Samoobrony. Jednak dyrektorzy blisko 50 oddziałów KRUS już z partią niewiele mają wspólnego. Problem Samoobrony polega na tym, że trudno od razu wymienić tylu urzędników. "Wymyślono, że trzeba dać dyrektorom zastępców. I od kilku tygodni w oddziałach KRUS pojawiają się wicedyrektorzy wyłaniani z konkursu. Na razie wygrywają ci z polecenia Samoobrony" - mówi "Gazecie Wyborczej" szef jednego z oddziału KRUS we wschodniej Polsce.

Jak tłumaczy, naprzeciwko jego gabinetu właśnie zawisła tabliczka "z-ca dyrektora". Został nim właśnie człowiek Samoobrony.

Janusz Maksymiuk wiceszef partii zaprzecza, aby Samoobrona miała wpływ na wybór wicedyrektorów w KRUS. "Skoro wygrali ludzie, którzy wypadli najlepiej, to w czym problem?" - pyta w "Gazecie". "To tylko chwalić za kompetencje. Bo komisja konkursowa na pewno nie wiedziała, że oni z Samoobrony" - dodaje.