ABW powinna zapytać o to policję, bo to ona wydaje zezwolenia na broń i ma spisy właścicieli. Ale ABW nie zrobiła tego świadomie. Agenci bali się bowiem, że po takim pytaniu może być przeciek i podejrzane osoby zdążą ukryć dowody przestępstw - tak minister Wassermann tłumaczył posłom speckomisji okoliczności dzisiejszej śmierci Barbary Blidy.
Fakt ten potwierdziło nam dwóch posłów z tej komisji, Jan Bury z PSL i Paweł Graś z Platformy Obywatelskiej. "To karygodny błąd ABW" - dodaje Graś.
Sejmowa komisja do spraw służb specjalnych zajęła się okolicznościami śmierci Blidy dziś o 15. O wynikach analizy posłowie poinformowali marszałka Sejmu Marka Jurka. Jutro znów mają poznawać dalsze szczegóły dramatu.
Przed posiedzeniem komisji minister-koordynator zapewniał, że sprawę śledczy będą mogli dokładnie wyjaśnić, bowiem cała akcja jest sfilmowana. "Wszystko przebiegało zgodnie z procedurami" - podkreślał Wassermann.
Ale "Wprost" podaje, że nagranie ma tylko dziesięć sekund. Zarejestrowano, jak pukajądo drzwi agenci i wchodzą do środka. Na tym film się kończy. "Nie potrafię powiedzieć, czy funkcjonariusze po wejściu wyłączyli kamerę, czy też nagranie w jakiś sposób uległo zniszczeniu" - mówi informator "Wprost" z ABW.
Dziennik.pl ustalił też, że Barbara Blida strzeliła do siebie z rewolweru (model Astra - na zdjęciu obok), a nie pistoletu. To dość istotna informacja, bo wcześniej mówiono o tym, że Blida miała w łazience odbezpieczony, przeładowany pistolet. A to wywołało wiele spekulacji - że czegoś się bała, że była gotowa popełnić samobójstwo, gdy tylko przyjdzie do niej policja. Zaś rewolwer jest gotowy do strzału zawsze, gdy tylko są w nim naboje.
Opozycja od rana grzmi, że akcja była jednym wielkim skandalem. Wieczorem w Sejmie minister Wassermann tłumaczył posłom, jak doszło do akcji ABW. Przyznał, że sprawa dotyczyła tzw. mafii węglowej, a byłą minister prokuratura w Katowicach podejrzewała o korupcję. Publicznie potwierdził też to, co ustalił dziennik.pl, że ABW nie sprawdziła, czy w domu Blidy jest broń.
Z kolei minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wyjaśnił posłom, że 3 marca 2006 roku prokuratura wszczęła śledztwo po zeznaniach posła SLD Ryszarda Zająca, który obciążył Barbarę Blidę, zarzucając jej udział w aferze korupcyjnej. W śledztwie pojawiły się kolejne dowody i świadkowie na łapówkarską działalność byłej poseł SLD.
Minister podał kilka takich przykładów i wymienił sumy łapówek - były to sumy sięgające dziesiątek tysięcy złotych.
Dramat zaczął się o 6 rano
Dziennikowi.pl udało się odtworzyć, minuta po minucie, szczegółowy przebieg dzisiejszej porannej tragedii w domu Barbary Blidy.
Kilka minut przed godziną 6 nad ranem pod dom Barbary Blidy podjeżdża samochód z trojgiem oficerów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Agenci dzwonią do drzwi dokładnie o godzinie 6.
Otwiera im mąż byłej posłanki. Oficerowie przedstawiają się. Mąż byłej posłanki wpuszcza ich do środka. Oficerowie wyciągają dokumenty - prokuratorskie nakazy przeszukania i zatrzymania Barbary Blidy.
W tym czasie Blida na piętrze dzwoni do swojej adwokat - dokładnie o godzinie 6:03. Prosi, by jak najszybciej do niej przyjechała. Po czym schodzi na parter w białym szlafroku.
Jest kilka minut po 6. Oficerowie tłumaczą, że prokuratura podejrzewa Blidę o udział w aferze węglowej i że w jej domu mogą być dokumenty - dowody przestępstwa. Kobieta chwilę czyta prokuratorskie dokumenty.
Agenci pytają Blidę, czy ma broń lub inne niebezpieczne narzędzia. Ona odpowiada, że nie. Agenci wierzą jej na słowo, bo nie mają informacji od policji, że broń jest w domu.
Blida nie kryje zaskoczenia wizytą agentów, ale wciąż jest spokojna. "Agenci mieli polecenie przeszukania domu byłej minister bez sięgania po środki przymusu, czyli np. kajdanki" - tłumaczyła potem rzeczniczka ABW Magdalena Stańczyk.
Jest 6:10. Barbara Blida prosi oficerów, czy może skorzystać z toalety. Tłumaczy, że dopiero się obudziła. Nie ma niczego przy sobie. Agenci pozwalają jej więc, ale zastrzegają, że do toalety musi wejść z nią pani oficer. "Proszę zrozumieć, takie są przepisy" - przepraszają.
Obie kobiety wchodzą do łazienki na parterze. Mąż w tym czasie rozmawia z dwójką agentów. Czekają, aż Blida wyjdzie, by rozpocząć przeszukanie domu.
Jest dokładnie 6:12. W toalecie Blida znów narzeka, że obecność nieznanej kobiety ją krępuje. Agentka odpowiada, że nie może jej zostawić, bo jej nie wolno. Ale ustępuje na tyle, że staje bokiem, by zapewnić byłej posłance choć minimum intymności.
Blida wykorzystuje moment nieuwagi funkcjonariuszki. Sięga do kosmetyczki, w której trzyma naładowany rewolwer. Ruch widzi agentka, ale stoi za daleko, by chwycić Blidę za rękę - łazienka jest dość spora. Była poseł szybko wyciąga broń i strzela sobie prosto w serce.
Na ziemię osuwa się po rękach kompletnie zaskoczonej agentki. Ta próbuje ją reanimować, a zaalarmowani wystrzałem oficerowie i mąż wbiegają do toalety. Oficer wzywa pogotowie i razem próbują ratować postrzeloną.
Po 13 minutach, o 6:25 przyjeżdża pogotowie. Lekarze przejmują od agentów akcję reanimacyjną. Za chwilę dojeżdża druga karetka reanimacyjna. Medycy próbują ratować jej życie jeszcze przez godzinę. O 7:30 w końcu stwierdzają zgon.
Ok. godz. 7:50 karetki odjeżdżają. Pojawia się ekipa dochodzeniowa. Teraz przez kilka godzin zbierają ślady i analizują przebieg tragedii. Dojeżdżają kolejne ekipy techników kryminalistyki. Wreszcie pojawiają się prokuratorzy. Dom Blidy szczelnie obstawiła policja. Zbierają się dziennikarze i gapie, którzy dowiedzieli się o śmierci byłej minister z radia i telewizji.
Tuż przed 14 karawan z ciałem byłej posłanki wyjeżdża z posesji.
Kto jest winny
Rewolwer należał do męża Blidy. Oboje mieli pozwolenie na broń. Problem w tym, że każdy właściciel broni musi przechowywać ją w kasie pancernej. Nie może być naładowana. Takie są przepisy. Policja może w każdej chwili sprawdzić, czy broń jest należycie zabezpieczona.
Minister spraw wewnętrznych Janusz Kaczmarek nie chce na razie wypowiadać się w tej sprawie. Jego zastępca Piotr Piętak nazwał śmierć Barbary Blidy bardzo zagadkową i zapowiedział szybkie zbadanie sprawy. Także premier Jarosław Kaczyński zapowiedział, że trzeba bardzo dokładnie sprawdzić, czy ABW nie popełniła błędu.
Śledztwo - na polecenie prokuratora generalnego - wszczęła już Prokuratura Okręgowa w Gliwicach.
Mafia węglowa
Nazwisko Blidy pojawiało się w sprawie mafii węglowej już kilka miesięcy temu. Media donosiły, że Barbara Kmiecik (minister Ziobro wymienia dziś jej nazwisko w Sejmie), znana śląska bizneswoman, która w latach 90. na handlu węglem zbudowała imperium finansowe, zeznała w prokuraturze, że Blida była jednym z polityków lewicy, których przekupywała, by zdobyć ich przychylność i pomoc w zdobywaniu kontraktów.
Prowadząca sprawę "afery węglowej" Prokuratura Okręgowa w Katowicach poleciała przeszukać dom Blidy, a ją samą zatrzymać. Prokuratorzy nie chcą jednak ujawniać, jakie mają dowody winy Blidy.
Dziennikowi.pl udało się ustalić, a wieczorem potwierdził te informacje minister Ziobro, że prokuratura ma dowody na to, iż Barbara Blida była swego rodzaju pośrednikiem między firmami handlującymi węglem a prezesami kopalń. Firmy te opłacały się prezesom, w zamian za co podpisywały korzystne cenowo kontrakty, a także dostawały długie okresy płatności. Umarzono im także część płatności. Łapówki przekazywała sama Blida, ale też sama je dawała. W grę wchodziły sumy niebagatelne, bo za jedną taką transakcję, według śledczych, Blida kasowała po kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Podstawą do zatrzymania Blidy były między innymi zeznania Barbary Kmiecik, zwanej Alexis polskiego górnictwa. Kmiecik jest już oskarżona o wyłudzanie pieniędzy i oszustwa. K. to przyjaciółka wielu polityków, między innymi właśnie Blidy, ale i Aleksandra Kwaśniewskiego. Finansowała nawet jego kampanię prezydencką.
Barbara Kmiecik w za pomoc w załatwianiu "lewych" transakcji, dawała Blidzie bardzo drogie prezenty. Według śledczych, zapłaciła m.in. za remont domu byłej minister i kupiła jej mercedesa. Opłacała też wycieczki zagraniczne. Łącznie dała Blidzie prezenty w wysokości - jak oceniają prokuratorzy - 500-700 tysięcy złotych.
Przeszukanie w domu Blidy to tylko część dzisiejszej akcji ABW. Oficerowie zatrzymali dzisiaj kilka osób związanych z branżą górniczą. Są wśród nich wiceprezesi spółek węglowych, byli członkowie zarządów tych spółek, a także szefowie firm handlujących węglem.
Śledztwo ma kilka wątków - od wręczania łapówek w zamian za duże upusty przy zakupie węgla (prokuratorzy nie mają wątpliwości, że udział w tym brała Blida) po oszustwa przy zakupie sprzętu górniczego. Chodzi m.in. o wielomilionowe przetargi na zakup stropów zabezpieczających kopalniane chodniki. Przetargi wygrywały firmy za łapówki. Śledczy mają sygnały, że również tu pośredniczyła Blida, ale na razie nie mają na to dowodów.
Barbara Blida, jeden ze śląskich liderów SLD, była posłem na Sejm w latach 1989-2005. Od 1993 do 1996 r. była ministrem gospodarki przestrzennej i budownictwa w rządach Waldemara Pawlaka, Józefa Oleksego i Włodzimierza Cimoszewicza. W 1997 r. była prezesem Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast, a ostatnio prezesem dużej firmy deweloperskiej.
W latach 1969-1990 Blida była członkiem PZPR, następnie należała do SdRP, a w latach 1999-2004 do SLD. Pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu była posłanką niezrzeszoną.